"I ujrzałem na prawej ręce Zasiadającego na tronie
księgę zapisaną wewnątrz i na odwrocie
zapieczętowaną na siedem pieczęci."
Ap 5:1
"I usłyszałem liczbę opieczętowanych:
sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych
ze wszystkich pokoleń synów Izraela."
Ap 7:4
Powyższe fragmenty zaczerpnięte są z Apokalipsy św. Jana i choć z pobieżnej lektury może wynikać, że chodzi o ilość zbawionych ludzi (podana liczba może wydawać się dość mizerna), to jednak mistycy raczej przychylają się do tezy, że tu chodzi o ilość dróg do Boga. Liczba sama w sobie oczywiście ciągle jest symboliczna, ale tym drugim ujęciu już nie wydaje się skromna - raczej wskazuje na olbrzymie bogactwo możliwości. I faktycznie - jeśli czujemy że duchowość jest tym, czemu chcemy się w jakiejś mierze poświęcić i zaczynamy poszukiwać konkretnych metod, to mówiąc językiem handlowca oferta rynkowa jest niezwykle bogata.
Czy jest zatem jakiś sposób, aby zorientować się, co dla nas będzie korzystne i co może nam zaoferować konkretna metoda?
Z pewnością pomocna dla nas będzie wiedza o tym w czym są podobne i czym się różnią poszczególne ścieżki. Warto więc mieć świadomość jakiejś ich kategoryzacji.
Przyglądając się metodom duchowego rozwoju pochodzącym ze Wschodu zauważam pewnego rodzaju dualizm - każda metoda ma swoje przeciwieństwo, ale nie na zadzie opozycji, a raczej jako pewnego rodzaju uzupełnienie.
Duchowość Wschodu, oferująca wiele konkretnych i dobrze opracowanych metod rozwoju duchowego, wyróżnia zasadniczo dwie gałęzie, które można nazwać ścieżkami Prawej i Lewej Ręki. Podział ten wywołuje wiele nieporozumień w naszej kulturze, bo sprowadzany jest często do naszego zachodniego dualizmu dobra i zła, co nie pozwala przeniknąć tamtych koncepcji.
Generalnie chodzi tu o ścieżkę wstępującą wzwyż, ścieżkę ekspansji i wyzwolenia, w opozycji do ścieżki dążącej do wewnątrz, zstępującej, mającej na celu przebóstwienie człowieka.
Wybór jednej ze ścieżek ma swoje dość znaczące różnice i na pewnym poziomie jest to wybór ostateczny, ale w praktyce nie przeszkadza to korzystać wymiennie z metod wiązanych z przeciwstawnymi sobie ścieżkami.
Joga i Tantra to inny przykład dualizmu Wschodu. W pewnym zakresie może to być rozumiane jako kontynuacja ścieżki Prawej i Lewej Ręki, ale podział na Jogę i Tantrę oparty jest na innych zasadach.
Joga to ścieżka opanowania, kontroli, zwycięstwa nad własną naturą. Natomiast Tantra to ścieżka zawierzenia, oddania się i zaufania naturalnej kolei losu.
Mimo tak różnego podejścia nie ma zasadniczo jakiś napięć między tymi ścieżkami i traktowane jest to po prostu jako różne metody do tego samego.
Nieco inaczej sprawa wydaje się przedstawiać na Zachodzie. Obserwując różne ruchy i idee związane z duchowością Zachodu można dostrzec, że tu dualizm i przeciwieństwa sprowadzają się do totalnej opozycji, zazwyczaj wrogiej, którą się zwalcza. Jest dobro - zło, nauka - wiara, głowa - serce. Możliwe, że kultura Wschodu wypracowała do dualizmu podejście koncyliacyjne, jednoczące, tak, aby pogodzić te przeciwieństwa, natomiast Zachód rozwija się w oparciu o konfrontację. Niemniej jednak na Zachodzie rozwinęło się coś, co w mistycyzmie nazywane jest "prawem trójkąta" - polega to na tym, że tam, gdzie jest napięcie pomiędzy przeciwieństwami (choć niekoniecznie pomiędzy konfrontacyjną opozycją) może zrodzić się trzeci element - zupełnie nowa jakość, wyrastająca niejako poza schemat dotychczasowego dualizmu.
Duchowe ścieżki Zachodu opierają się raczej na trzech filarach - choć zazwyczaj jeden lub dwa są dominujące a pozostałe niejako uzupełniają i wspierają ten główny kierunek. Ten trójpodział ma głębokie osadzenie w naszej kulturze, choć jego przejawy nie oznaczają, że można je zamiennie stosować. Spróbujmy przyjrzeć się jak mogą wyglądać te trzy filary.
Podstawowy podział w kulturze świata zachodniego to Ciało-Umysł-Duch, które są wynikiem bardzo prostej obserwacji:
W najprostszym ujęciu Duch jest niekonkretną, niezdefiniowaną ideą, która dąży do wyrażenia siebie - w postaci czegoś takiego namacalnego, realnego. Aby to zrobić musi użyć Umysłu, który pozwala najpierw skonkretyzować i zdefiniować tą ideę - czyli po prostu ją wymyślić. Gdy już to się stanie to ten sam Umysł tworzy również pewnego rodzaju proces, dzięki któremu ta konkretna idea się przejawi. Świat przejawiony, to świat materialny - Ciało - jest ono więc wyrazem dążeń ducha powstałym dzięki aktywności umysłu.
W tym modelu to Duch jest czynnikiem twórczym, aktywnym - to on ożywia i zapładnia świat. Ciało (materia) jest z kolei pewnego rodzaju tworzywem gotowym przyjąć tą wzniosłą ideę i ją wyrazić - ale w sposób bierny. Umysł zaś jest tym narzędziem, który to umożliwia.
Żywioły są jedną z najstarszych koncepcji wyjaśniających postanie i funkcjonowanie świata. Klasyczne ujęcie tego modelu zawiera cztery żywioły (w kolejności przejawiania się): ogień, powietrze, wodę i ziemię. Żywioły są podstawą dla różnych korespondencji opisujących funkcjonowania świata i równowagi pomiędzy różnymi stanami w jakim może się on znaleźć.
Żywioły poprzez mechanizm korespondencji opisują równocześnie (i to całkiem nieźle) zarówno zachowanie materii (np. stany skupienia materii: plazma, gaz, ciecz, ciało stałe), jak i typy charakterów człowieka (odpowiednio: choleryk, sangwinik, flegmatyk, melancholik).
Jednak model ten ma również nieco szersze ujęcie w którym te cztery żywioły pochodzą od piątego elementu - ducha, a tylko trzy z nich (ogień, powietrze i woda) są traktowane jako podstawowe, "prawdziwe żywioły", zaś ziemia jest "tylko" mieszaniną trzech podstawowych.
Porównując poprzedni z tym rozszerzonym modelem Duch jest reprezentowany przez element ducha, ciało/materia przez element ziemi, natomiast trzy podstawowe żywioły opisują interakcję pomiędzy duchem i materią, czyli obszar opisany w poprzednio omawianym modelu jako umysł.
Najniżej w tej hierarchii jest woda odpowiadająca uczuciom - jest to taki najbardziej zwierzęcy przejaw ducha w materii a w przypadku człowieka kontroluje go układ hormonalny i nerwowy, który jest bardzo materialnym przejawem działania umysłu.
Nieco ponad nim jest powietrze i odpowiadające mu myślenie - jest to przejaw ducha, który jest właściwy człowiekowi, chociaż opiera się na fizycznym mózgu posiadanym również przez zwierzęta. W tym aspekcie mózg jest tym organem, który potrafi sięgnąć do sfery ducha i próbować wyrażać idee tam poznane. Najwyższy przejaw tej umiejętności to myślenie abstrakcyjne.
Najwyższym w tym modelu elementem jest ogień, odpowiadający aspektowi woli. To tu przejawiają się duchowe aspiracje człowieka takie jak wiara. W tym wypadku dużo trudniej jednoznacznie wskazać organ, który kontroluje ten element.
W oparciu o ideę trzech elementów aktywnie przejawiających się w istocie ludzkiej Rudolf Steiner przedstawił ideę trzech części składowych osobowości ludzkiej: woli, myślenia i uczucia. Wg Steinera osobowość człowieka na skutek rozwoju rozpada się na trzy niezależne części i naszym zadaniem jest je zharmonizować i doprowadzić do doskonałości.
Kształcenie i rozwijanie tych trzech aspektów osobowości człowiek nie jest bynajmniej oryginalnym pomysłem Steinera, bo widać je również u innych nauczycieli duchowych - w szczególności np. w pracach Bardona, czy też Gurdżijewa.
Trójnię tą dostrzegł też Louis-Claude de Saint-Martina, który usiłował znaleźć trzecią drogę - pomiędzy skonfliktowanymi ze sobą wiarą i rozumem na bazie systemu Martinesa de Pasqually'ego stworzył nowoczesną jego odmianę - Ścieżkę Serca.
Rozwój duchowy człowieka rozumiany jako rozwój jego różnych aspektów jest powodem istnienia różnych ścieżek duchowego rozwoju. Z jednej strony pozwalają one rozwijać te człony istoty ludzkiej, które tego najbardziej wymagają dbając o jego harmonijny rozwój, a z drugiej bardzo często koncentrują się na rozwoju jednego wybranego, która to koncentracja daje wrażenie szybkich i wyraźnych postępów.
Jakiś czas temu jeden z naszych Braci zapytał mnie jak postrzegam Antropozofię, a konkretnie gdzie bym umieścił ją na opisywanym przez Steinera trójkącie myśl-uczucie-wola? No i był bardzo też ciekaw jak w takim kontekście postrzegam Zakon A.M.O.R.C.?
Pytanie było niezwykle ciekawe i z radością zagłębiłem się w medytację nad tą kwestią.
Przede wszystkim musiałem ustalić jakie zasady musiałbym przyjąć aby przypisać konkretne organizacje do jakiejś ścieżki.
Ale o tym to już w następnej części...
]]>
Przede wszystkim zdaję sobie sprawę, że nie jestem traktowany jako "zwykły" członek Zakonu. Oczywiście to mile łechce moje ego, ale z drugiej strony mam świadomość pewnego rodzaju odpowiedzialności z tym związanej. Prowadzenie tego serwisu to w pewnym zakresie świadectwo jakie wystawiam Zakonowi, również pewnego rodzaju promocja dla tej organizacji, i w związku z tym muszę ważyć moje słowa, sposób w jaki się wypowiadam. Takie zachowanie jest to jednak wbrew mojej naturze - nie zwykłem cenzurować własnych myśli i słów jakie wypowiadam. Dlatego może się zdarzyć, że powiem (napiszę!) coś, co nie wszystkim się spodoba.
Często zwracają się do mnie osoby z różnymi pytaniami odnośnie Zakonu - w jakiejś mierze są oni inspiracją dla moich artykułów, za co jestem im wdzięczny. Należy jednak podkreślić, że prezentuję moje osobiste przemyślenia, a ja nie jestem przedstawicielem Zakonu A.M.O.R.C. - nie jestem jego formalnym reprezentantem.
Zastrzeżenie takie nie jest skutkiem tego, że odcinam się od Zakonu, lub też nie chcę pomagać w wyjaśnieniu niektórych kwestii - po prostu nie mam jakiejś szczególnej wiedzy, czy mocy, aby wyjaśnić wszystkie kwestie, a także pragnę, aby wszyscy czytelnicy umieli odróżnić moją osobę, to co i jak tu opisuję, od organizacji, jaką jest Starożytny i Mistyczny Zakon Różo-Krzyża.
Odpowiedź na to pytanie wydaje mi się dość prosta po przejrzeniu oficjalnych stron Zakonu, ale jednocześnie ilość pytań w tym zakresie jest tak duża, że postanowiłem zebrać podstawowe informacje i przedstawić również w tym miejscu.
Zakon A.M.O.R.C. to organizacja założona przez dr. H. S. Lewisa - o historii A.M.O.R.C. pisałem wielokrotnie. Ogólne informacje o Zakonie w zwięzłej formie zaprezentowane są w tym miejscu.
Z mojego punktu widzenia Zakon A.M.O.R.C. to organizacja, która chce uczynić ze swoich członków osoby, które będą jednocześnie filozofami, jak i mistykami. Oczywiście to jest mój punkt widzenia, a mając na uwadze nasze główne motto:
Jak najszersza tolerancja w jak największej niezawisłości.
chciałbym uszanować odmienne zdania. Zapewne nie wszyscy członkowie A.M.O.R.C. uważają, że jest to główny cel istnienia Zakonu. Jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to nie znaczy, że nie ma racji lub, że ja jej nie mam... Wydaje mi się, że dużo ważniejsze jest to, aby swoim życiem starał się ten cel zrealizować. Mam nadzieję, że cel jaki ja dostrzegam wypełniam w jak najlepszy sposób w najszerszym możliwym dla mnie zakresie.
Funkcjonowanie Zakonu A.M.O.R.C. w jakimkolwiek kraju musi odbywać się zgodnie z prawami danego kraju. Wszystkie działania "gospodarcze" muszą podlegać kontroli finansowej, a sama organizacja musi być jakoś umiejscowiona w systemie ekonomicznym.
W Polsce, po wypróbowaniu różnych form, przyjęte zostało rozwiązanie opisane na tych stronach. Ogólnie można powiedzieć, że na płaszczyźnie ziemskiej (prawnej, gospodarczej i ekonomicznej) funkcjonuje jako Fundacja A.M.O.R.C., która świadczy względem Zakonu A.M.O.R.C. usługi niezbędne do jego funkcjonowania. Tak więc wszystkie sprawy formalne związane z prowadzeniem rejestrów członków, tłumaczeniem materiałów, drukiem monografii i ich wysyłką, oraz utrzymaniem biura i miejsca spotkań (Świątyni) są obsługiwane przez Fundację, której celem jest rozpowszechnianie nauk Zakonu. Jeśli by Fundacja nie zapewniała optymalnych warunków dla funkcjonowania Zakonu nie byłoby sensu aby istniała, więc można ją traktować jako materialny przejaw Zakonu.
Dzięki temu wszystkie kwestie filozoficzne, ideowe i mistyczne to sprawy Zakonu, rozwiązywane przez jego członków wg zasad obowiązujących w jego strukturze, natomiast wszelkie kwestie organizacyjne związane z opłacaniem składek, sposobem i miejscem dostarczania materiałów to sprawy które należy ustalać z biurem Fundacji.
Oczywiście ten, kto ma takie upoważnienie, wyrażone w formie stosownego dokumentu. Jeśli więc ktoś potrzebuje jakiejś formalnej odpowiedzi lub decyzji najlepiej zwrócić się do biura Fundacji.
Część spraw może być załatwiona przez pracowników biura - zwłaszcza te zagadnienia, które leżą w zakresie normalnego, codziennego funkcjonowania organizacji oraz relacji z administracją państwową. Pozostałe zostaną skierowane do właściwej osoby - w ogólnym przypadku jest to Administrator jurysdykcji języka Polskiego.
Należy jednak mieć świadomość, że przypadki w których Zakon A.M.O.R.C. zajmuje jakiekolwiek "stanowisko" są niezmiernie rzadkie.
]]>Autorstwo Confessio przypisywane jest różnym postaciom historycznym, spośród których najbardziej znaną jest Francis Bacon. Manifest uzupełnia wcześniejszą Fama Fraternitatis zawierając wykładnię "prawdziwej filozofii". Potwierdza również dalszą ochronę dla członków "Bractwa Różokrzyżowców" przed oskarżeniami i atakami. Głosi konieczność przekształcenia i odnowienia życia intelektualnego i moralnego Europy: "[...]bardzo właściwe jest ograniczenie niewolnictwa, niesprawiedliwości, kłamstw i ciemności". Według Confessio podstawowym warunkiem zdobycia wyższej wiedzy jest "sumienne działanie", "znajomość filozofii" i chrześcijaństwo, ale pojmowane ezoterycznie.
Manifest zaczyna się od podania powodów, dla którego powstał (jest ich trzydzieści siedem) oraz ataku na papiestwo (papieża nazwano Antychrystem) i Islam (który sprzymierzył się podobno z papiestwem).
Podobnie ostro zaatakowana została nauka - ma być "chora i wadliwa", choć lekarstwem na jej problemy ma być ona sama, a szczególnie pomocna w ozdrowieniu ma być praca dla przyszłych pokoleń. Sami Różokrzyżowcy zaś wzorem CRC gromadzą i przechowują wiedzę, która może podźwignąć świat, i którą gotowi są udostępnić. Jednak udostępnianie wiedzy nie może się odbyć gwałtownie - wszystko ma właściwy dla siebie czas. Ale zanim on nadejdzie wszystko ma być zniszczone.
Naprawa świata powinna odbyć się w świetle prawdziwej religii opartej na Biblii - bez jej fałszowania i oszukańczych interpretacji. Biblia bowiem to najpewniejsze źródło i tylko w pełni podporządkowując się Bogu, poprzez studiowanie i zrozumienie, możemy zasłużyć na Jego uwagę.
Manifest ostrzega również aby nie pokładać zaufania i wiary w "fałszywą alchemię", która powstała dla żartów i zwodzi ludzi magicznymi symbolami. Odrzucenie tradycyjnej alchemii połączone jest z zapowiedzią przekazania wiedzy o duchowej alchemii, która będzie dostępna tylko dla pozbawionych chciwości i egoizmu istot.
Pełny tekst Confessio można znaleźć tutaj.
Confessio Fraternitatis ukazało się wkrótce po Fama - z założenia jest jego uzupełnieniem i uszczegółowieniem doktryny. Jego charakter, miejsce wydania i przedstawione poglądy religijne sugerują, że autorem (lub autorami) są pobożni luteranie, którzy praktykują jakąś formę mistycyzmu i ezoterycznego chrześcijaństwa.
Ukazanie się Confessio nie niosło ze sobą już żadnej rewolucji - raczej starało się nadać bardziej precyzyjny kierunek dla nowej idei Różo-Krzyża. Wydaje się, że doktryna Zakonu Złotego i Różanego Krzyża była (przynajmniej w teorii) oparta na tych ideałach. Manifest, który z jednej strony potępiał magię i alchemię a z drugiej nawoływał do szukania prawdy w nauce i ezoteryce dawał podstawy do godzenia tak przeciwstawnych tendencji w przyszłości.
]]>
Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku (Hermetic Order of the Golden Dawn) to tajne stowarzyszenie, którego członkowie poświęcali się studium i praktykom okultystycznym i metafizycznym. Formalnnie Zakon założony został przez trzech masonów: William Robert Woodman, William Wynn Westcott i Samuel Liddell Mathers w 1888 r. Jednak jego źródeł należy szukać w 1850 r, kiedy to Kenneth MacKenzie został zainicjowany przez węgierskiego hrabiego Apponyi w Austrii w linii różokrzyżowców i otrzymał kolekcję 60 dokumentów (zwanych Zaszyfrowanymi Manuskryptami), zawierającymi zarys serii magicznych rytuałów inicjacyjnych. MacKenzie otrzymał dodatkowo polecenie, aby założyć oddział tego kontynentalnego społeczeństwa różokrzyżowców w Wielkiej Brytanii.
Wypełnieniem tego nakazu było założenie dwóch świątyni w Wielkiej Brytanii (świątynia nr 2 w Bristolu działała pod kierownictwem F.G. Irwina) ale rytuały dla niej nigdy nie zostały napisane. Po śmierci MacKenzie W. Wynn Wescott uzyskał kopie Zaszyfrowanych Manuskryptów od wdowy po nim. Wspólnie z wymienionymi wyżej Woodmanem i Mathersem założyli świątynię Isis-Urania nr 3 Hermetycznego Zakonu Złotego Brzasku w 1888 r i to ta data traktowana jest jako początek Zakonu.
System Golden Dawn był oparty na hierarchii i inicjacji - podobnie jak loże masońskie - jednak kobiety przyjmowano na równi z mężczyznami. Złoty Brzask był pierwszym z trzech Zakonów (chociaż nazwę tą stosowano na wspólne określenie wszystkich).
Pierwszy Zakon nauczał filozofii ezoterycznej opartej na hermetycznej Kabale i czterech żywiołach klasycznych, oraz podstaw astrologii, tarota i geomancji.
Drugi lub "wewnętrzny" Zakon, Rosae Rubeae et Aureae Crucis (Rubinowa Róża i Krzyż Złota), nauczał magii, jasnowidzenia, podróży astralnych i alchemii.
Trzeci Zakon należał do "Tajnych Wodzów", o których mówiono, że mają wysokie umiejętności i którzy podobno kierowali działaniami dwóch niższych zakonów poprzez duchową komunikację z Przywódcami Drugiego Zakonu.
Neofita 0 = 0
Zelator 1 = 10
Teoretyk 2 = 9
Praktyk 3 = 8
Filozof 4 = 7
Portal
Adept Mniejszy 5 = 6
Adept Większy 6 = 5
Adept Exemptus 7 = 4
Mistrz Świątynii 8 = 3
Mag 9 = 2
Ipsissimus 10 = 1
Stopnie Zakonu powiązano z sefirami kabalistycznego Drzewa Życia. Zresztą takich powiązań było bardzo dużo - np. cztery stopnie pierwszego Zakonu (po wprowadzającym stopniu Neofity) odpowiadają żywiołom hermetycznym.
Działalność Zakonu Złotego Brzasku przyczyniła się do odrodzenia okultystycznego z przełomu XIX i XX wieku. Liczebność lóż Zakonu szybko wzrastała osiągając w szczytowym momencie 300 członków.
Jednym z czynników sprzyjających takiemu wzrostowi (oczywiście poza merytorycznymi cechami organizacji) była możliwość przynależności kobiet do Zakonu i osiągania przez nie wysokich funkcji w hierarchii. Dość szybko okazało się, że te kobiety oprócz wielu innych zalet mogą być obdarzone niezwykłą charyzmą i zdolnościami organizacyjnymi. Nie odpowiadało to do końca Mathersowi, który skutecznie podporządkował sobie Zakon i zapoczątkowało wewnętrzne tarcia, które zakończyły się wydaleniem niepokornej Annie Horniman i jej stronników z Zakonu.
Z Zakonu musiał również odejść Westcott, gdy wydało się jego zaangażowanie ezoteryczne. Westcott pełniący wysokie funkcje publiczne nie mógł sobie na to pozwolić. Jego nieobecność spowodowała zawalenie się mechanizmu egzaminacyjnego.
Niewątpliwie jednak decydującym dla upadku Zakonu elementem była postać Aleistera Crowleya - najsłynniejszego maga XX wieku. Niezwykle utalentowany adept szybko wspinał się po stopniach zakonnych, co nie odpowiadało wielu osobom w takim samym stopniu jak jego ekstrawagancki styl życia.
Po inicjowaniu do Drugiego Zakonu Crowley udał się do londyńskiej loży po przynależne mu dokumenty, ale tam odmówiono uznania jego inicjacji. Niesnaski przybrały formę magicznej bitwy a nawet zwykłych chuligańskich wybryków, gdy Crowley z grupą wynajętych zbirów zajął świątynię w Londynie.
Awantury skończyły się całkowitym rozbiciem Zakonu. W dalszym ciągu działały co prawda świątynie, ale brak spójności organizacji zahamował jego rozwój - kolejne świątynie stopniowo zaprzestają działalności.
Materiały Złotego Brzasku stopniowo stawały się jawne - pierwszym inicjatorem takich działań był również Crowley, z który procesował się jego dawny mentor Mathers zarzucając mu publikowanie materiałów w czasopiśmie Equinox. Ale prawdziwej demaskacji dokonuje Israel Regardie, były uczeń i sekretarz Crowleya, w 1937 roku publikuje materiały Pierwszego Zakonu.
Od tamtej pory materiały te są podstawą dla funkcjonowania całego szeregu nowo powstałych organizacji łącznie z The Hermetic Order of Golden Dawn, któremu przewodził Regardie, i Open Source Order of the Golden Dawn.
]]>
Marie Barnard (znana również jako Marie Russak, Marie Barna i Marie Hotchener) urodziła się w Four Corners (Kalifornia) 7 października 1865 r, a zmarła w Hollywood 4 marca 1945 r. Była znaną śpiewaczką operową, architektem i do tego wszystkiego teozofem. Wykształcenie muzyczne zdobyła w Mills College w Oakland. Już jako młoda dziewczyna Marie miała piękny śpiewający głos. Słynna hiszpańska sopranistka Adelina Patti zachęciła ją do kształcenia się w śpiewie operowym, a po studiach w Europie dostawała wiodące role na włoskich, francuskich i niemieckich scenach operowych pod pseudonimem "Marie Barna". Występowała także w Nowym Jorku i Bostonie.
Marie Russak poślubiła 22 maja 1892 r. profesora i pisarza (później laureata Nagrody Pulitzera) Justina Harveya Smitha. Rozwiedli się w 1895 r, 19 września 1899 r wyszła za mąż za Franka Russak, który zmarł w 1914 r. Po raz trzeci wyszła za mąż za Henry'ego Hotchenera 10 lipca 1916 r w Los Angeles. Marie zmarła 4 marca 1945 r. W Hollywood w Kalifornii.
Russak została członkiem Towarzystwa Teozoficznego w 1898 roku. Po spotkaniu z pułkownikiem Olcottem w Londynie w 1906 roku, porzuciła karierę śpiewaczki, aby zostać jego sekretarką. Wyjechała z Olcottem do Indii w 1906 roku. Na pokładzie statku Olcott miał poważny wypadek, po którym nigdy nie wrócił do zdrowia. Była obecna 17 lutego 1907 r przy jego łożu śmierci, gdzie była świadkiem szeroko opisywanej "wizyty Mistrzów".
Przez następne cztery lata przebywała w Indiach jako sekretarka Annie Besant. W 1909 roku została wykładowcą międzynarodowym i podróżowała z wykładami, mówiąc płynnie po francusku, niemiecku i włosku.
Wkrótce po opuszczeniu Indii w 1912 r. Marie pomogła założyć Kolonię Krotona. Krotona była jednym z trzech ważnych ośrodków teozoficznych w Stanach Zjednoczonych na początku XX wieku. Wybudowana w Hollywood została w 1926 roku przeniesiona do Ojai w Kalifornii, gdzie funkcjonuje do dziś jako Krotoński Instytut Teozoficzny. Marie Russak odegrała znaczącą rolę w budowie Krotony - zaprojektowała wiele domów dla teozofów, w tym słynny dom przy 6106 Temple Hill Drive.
Zakon Świątyni Różo-Krzyża (OTRC) był jedną z pierwszych w XX wieku grup wywodzących się z teozofii. Został założony w 1912 roku przez przywódców Towarzystwa Teozoficznego: Annie Besant, Jamesa Ingall Wedgwooda i Marie Russak. Podczas spotkań Russak jako medium przekazywała informacje od przewodników i Mistrzów duchowych.
Wg zachowanych informacji Rada Zakonu składa się z 12 braci głęboko zainteresowanych okultyzmem i starożytnymi Tajemnicami. Pod natchnieniem Mistrza Rakoczego (Hrabia de Saint Germain) pragnęli reanimować starożytne misteria i przygotować się na przybycie Mistrza Świata. Członkowie Zakonu nosili białe tuniki i spotkali się co dwa tygodnie w "Oratorium" i "Laboratorium". W oratorium były wyjaśniane i omawiane teksty duchowe i filozoficzne. W laboratorium były praktykowane medytacje i rytuały.
Zakon został zamknięty w 1918 r, ale reanimowany w 2016 r jako Ordre du Temple de la Rose Croix OTRC. Obecnie ma siedzibę w mieście Fresonara we Włoszech.
Russak w czasie przynależności do OTRC była również redaktorem okultystycznego kwartalnika "The Channel".
Czasopismo głosiło swą niezależnością od jakiejkolwiek organizacji, ale oczywiście było tam sporo materiałów teozoficznych, choć w całej historii czasopisma nazwisko Bławatskiej podobno padło tylko dwa razy. Były tam długie artykuły Russak pod jej własnym nazwiskiem i podpisane pseudonimem "Helios", jej mistycznym imieniem z Zakonu Świątyni Różanego Krzyża.
Choć była teozofem, to pisała artykuły gównie o psychologii, hipnozie i sugestii opierając się na swojej wiedzy psychologicznej. Oprócz tego w "Nauce uzdrawiania psychicznego" - opisywała swoje badania nad nauką chrześcijańską, snami, okultyzmem i sztuką.
W czasopiśmie pojawiały się także wiersze i długie dyskusje na temat mediumizmu i projekcji astralnej. Wydawanie czasopisma zostało zawieszone z powodu problemów związanych z wysyłką pocztą podczas I wojny światowej. Czasopismo nie wznowiło już więcej działalności.
Russak-Hotchener redagowała później "World Theosophy" i "The Theosophist".
W kwartalniku Russak reklamy umieszczał H. Spencer Lewisa, który również pisał do niego artykuły. Russak odwzajemniała się reklamując dziennik w "Rosae Crucis" Lewisa. Znajomość ta datuje się na 1915 rok, więc w samych początkach istnienia A.M.O.R.C.
Współpraca musiała układać się bardzo dobrze, jak również sam Lewis musiał być pod wrażeniem wiedzy i umiejętności Russak, bo poprosił ją o pomoc przy tworzeniu rytuałów dla A.M.O.R.C. - niektóre z nich są podobno bardzo podobne do tych wykonanych w OTRC. Russak podobno była też ważnym źródłem ezoterycznej wiedzy udostępnianej przez AMORC.
Po rozwiązaniu zakonu OTRC Russak wstąpiła w 1920 roku do Starożytnego i Mistycznego Zakonu Różo-Krzyża aktywnie współpracując z Imperatorem Harveym Spencerem Lewisem.
]]>Za rzeczywistych twórców Zakonu Złoto- i Różo-Krzyża (można też spotkać używane wymiennie różne formy tej nazwy: "Zakon Złotego i Różanego Krzyża", "Zakon Złotych Różokrzyżowców" lub "Zakon Złotego Różokrzyża") uważa się masonów Johanna Christophera von Wöllnera i Johanna Rudolfa von Bischoffwerdera. Do Zakonu mogli należeć jedynie wolnomularze w stopniu Mistrza i miał on charakter alchemicznej sekty, która raczej walczyła z ideałami oświecenia niż je propagowała, czego oczekiwałbym po organizacji różokrzyżowej. Dzięki wstąpieniu na pruski tron Fryderyka Wilhelma II, członka Zakonu, uzyskał on wielkie wpływy polityczne, choć to raczej nie przełożyło się na sukces materialny (lub szerzej rozumując "ziemski"). Zresztą Fryderyk Wilhelm to niejedyny władca w szeregach tego Zakonu - jego członkiem podobno był również Stanisław August Poniatowski - ostatni król Polski.
W kontekście Polski warto też wspomnieć o poprzednikach GuRC - bardzo często o Zakonie Złotego Różokrzyża mówi się jako o "drugim Zakonie Złotego Różokrzyża" - pierwszym miał być ten, o którym wspomina Samuel Richter. Rafał T. Prinke w artykule "The Jagged Sword and Polish Rosicrucians" sugeruje, że Zakon Różokrzyża (którego historia od samego początku związana był z Polską) w okresie XVIII wieku był "masonizowany", a jego pierwszą inkarnacją wolnomularską była Loża Dobrego Pasterza działająca najpierw w Wiedniu i Warszawie. Dodanie do oryginalnej nazwy członu "Złoty" odnosi się do alchemicznego charakteru organizacji.
Oprócz sponsorów i opiekunów Zakon miał też wrogów. Wielkim przeciwnikiem Zakonu Złotych Różokrzyżowców był Adolph Freiherr Knigge, który wstąpił do Zakonu Iluminatów Adama Weishaupta w 1780 r. i mocno go zreformował. Z czasem wykrystalizowała się stała konkurencja między dwoma Zakonami, a w konfrontacji przede wszystkim aktywny był Knigge. Przykładem może być traktat "O jezuitach, masonach i różokrzyżowcach", w którym ostro atakuje Złoto i Różokrzyżowców. Zwalczaniem Zakonu zajmował się inny Illuminat Johann Joachim Christoph Bode, który w opublikowanym w 1788 r. piśmie "Silne dowody" ujawnił tajne rytuały i zawartość systemu stopni Złotego i Różanego Krzyża. Zakon Złotego Różokrzyża w walce z Iluminatami współpracował z Zakonem Jezuitów, choć sam reprezentował raczej chrześcijaństwo protestanckie.
W 1787 r. ogłoszono zamknięcie Zakonu, choć "tajna dyrekcja" działała do 1793 roku, a aktywność trwała do początku XIX wieku, kiedy możemy mówić o całkowitym wygaśnięciu działalności.
Mityczna historia Zakonu rozpoczyna się od trzech egipskich mędrców, którzy wyemigrowali do Szkocji w 1188 r., aby tam założyć Zakon "Budowniczych Wschodu". Zakon rozpadł się i rzekomo został odrodzony jako masoneria pod dowództwem Olivera Cromwella. Z niej wyłonili się Złoto- i Różo-Krzyżowcy, którzy rozumieli siebie jako rzeczywistych następców i mądrych strażników budowniczych ze Wschodu. "Tajni przełożeni", których tożsamość jest do dziś niejasna, stanowili szczyt ściśle zorganizowanego Zakonu.
Złoto i Różokrzyżowcy charakteryzowali się ortodoksyjnym pietyzmem, w którym codzienna modlitwa, post i pokuta należały do centralnych ćwiczeń religijnych. Członkowie zajmowali się kabałą, alchemią i magią, a ich deklarowanym celem było zjednoczenie się z Bogiem w celu opanowania i zrozumienia tajemnic natury. Bóg dla członków Zakonu Złotego i Różanego Krzyża miał naturę panteistyczną i pansoficzną - opartą głównie na Biblii.
Do przekazywania nauk wykorzystywana była struktura Zakonu oparta na systemie stopni, gdzie każdy kolejny dawał coraz większą wiedzę. Początkowo było to siedem stopni, ale po reformie w 1767 roku ich liczba wzrosła do dziewięciu. Większość znanych materiałów o Zakonie Złotego Różokrzyża pochodzi jednak z czasów po kolejnej reformie dokonanej w 1777 roku.
Złoto i Różokrzyżowcy świętowali trzy główne święta w roku. Obejmowały one Wielki Czwartek, dzień Świętego Jana i dzień Świętego Jana Ewangelisty. Zdaniem Zakonu świat wydaje się złowrogi bo nie patrzymy na niego poprzez prawa natury, które mają źródła w niewidzialnym świecie duchów.
Od 1785 do 1788 r. Zakon publikował zeszyty "Tajne postacie różokrzyżowców z XVI i XVII wieku". Broszury zawierały głównie treści dydaktyczne ówczesnego Zakonu i stanowią fundamenty, na których budowano w XIX i XX wieku późniejsze zakony różokrzyżowców.
Warto zauważyć, że co dziesięć lat dokonywano przeglądu działalności i podejmowano reformy Zakonu.
Opis inicjacji na podstawie informacji uzyskanych z zakonu Sodolitas Rosae + Crucis & Solis Alati przez Tommy'ego Westlunda opublikowanych w artykule "Przegląd alchemicznego i magicznego systemu Zakonu Złoto- i Różo-Krzyża".
Inicjacja w Zakonie opisywanym przez Samuela Richtera była bardzo prosta i miała miejsce w nocy w kościele. Kandydat był przygotowywany przez swojego sponsora przez trzy miesiące i spotykał się ze swoim inicjatorem po raz pierwszy przy ołtarzu kościoła. Inicjacja składała się z trzech części:
Na koniec nowy członek otrzymywał, zgodnie z surowymi przepisami, część Kamienia Filozoficznego.
Rytuały inicjacyjne były wzorowana na rytuałach masońskich (masoneria błękitna). Każdy stopień miał dedykowaną salę z kilkoma sekcjami (pokolorowaną według etapów alchemicznych), a podczas inicjacji brat musiał odwiedzić kilka pomieszczeń, aby otrzymać pewne przedmioty lub instrukcje, które następnie przeniesiono do pokoju klasy. Przyjmowano go w sposób ceremonialny: z pytaniami, hasłami i znakami.
Inicjacja w klasie Philosophusa.
Pierwszy pokój ma zielony stół i trzy zielone krzesła. Na stole leży nagi miecz, czerwony sznurek, kubek z winem i trochę chleba. W środku świeca. Komnatę pilnuje tylko jeden Junior. Drugi pokój ma stół pokryty kilkoma kolorami i cztery krzesła pokolorowane w ten sam sposób. Na stole są 2 świece, 2 sznurki, jeden biały i jeden czerwony, 2 nagie miecze, jeden odlewany garnek zawierający wodę różaną, jedną umywalkę i jedną serwetkę. Pokój jest strzeżony przez dwóch Teoretyków. Trzeci pokój ma pięć krzeseł i stół pokryty szarością, na których znajdują się trzy świece, trzy sznury, jeden czerwony, jeden biały i jeden czarny oraz trzy miecze. Jest strzeżony przez trzech braci Practicusów. Czwarty pokój ma stół pokryty na czarno, na którym muszą znajdować się cztery świece, cztery miecze, Księga Konstytucji, globus, palnik do kadzidła, pudełko z kadzidłem, kadzidła, gumy i mirry, solniczka w złocie, srebrze lub szkle. Sześć krzeseł pokrytych na czarno jest umieszczonych wokół stołu. Na ścianach świeci dwanaście świec. Bracia są ubrani na czarno, niosąc swoje regalia Zakonu, fartuchy i miecze.
Mistrz Loży posiada symbol swej władzy w postaci Laski Aarona - zielono-czerwonej różdżki ozdobionej na końcach złotym symbolem Alfy i Omegi. Będzie nią dotykał kandydatów podczas niektórych części inicjacji.
Podczas inicjacji i ceremonii instruktażowych wygłaszano dyskursy na temat masonerii, alchemii, teozofii i chrześcijańskiej kabały, które miały silne odniesienia do posiłku przy stole, gdzie najważniejszym obiektem była solniczka ustawiona pośrodku, otoczona przez trzy świece. Katechizm stopnia był zawsze recytowany podczas takich posiłków, na których nie można było podawać więcej niż trzy potrawy.
Aby zostać przyjęty do Zakonu, kandydat musiał mieć 30 lat, być prawdziwym mistrzem Światła i utraconego Słowa (tj. Mistrzem Wolnomularskim) i posiadać pożądane cechy: honor, zdrowy rozsądek, opanowanie i pożądanie wiedzy. Po wejściu do Zakonu Mistrza nadawał mu imię. Mogła to być kabalistyczna modyfikacja jego świeckiego imienia lub motto składające się z kilku słów.
Jak widać te inicjacje różniły się znacznie. Prosta inicjacja opisana przez Richtera mocno odbiegała od masońskich rytuałów. Nie pasuje również do rozbudowanej struktury Zakonu GuRC. Powiązanie między tymi Zakonami jest więc bardzo mało prawdopodobne, ale niewątpliwie GuRC był inspirowany swym historycznym poprzednikiem, a jego statuty formalnie wyznaczały nowy standard na nadchodzący czas.
]]>
Obserwując z bliska funkcjonowanie Zakonu A.M.O.R.C. oraz badając jego początki i powiązania szczególną uwagę zwraca Zakon Memphis-Misraim. Jego członkiem był zarówno H. Spencer Lewis, Theodor Reuss (którego osoba mocno kojarzona jest z początkami wielu organizacji - podobno założył ich więcej, niż wynosiła łączna ilość ich członków...) oraz wspomniany powyżej Rudolf Steiner. W historii kształtowania się antropozofii widać też pewne podobieństwa do powstania Zakonu A.M.O.R.C. - Rudolf Steiner również poszukiwał swego rodzaju "bazy historycznej" dla organizacji jaką zamierzał stworzyć. Wydaje się, że taką okazję ujrzał po spotkaniu z Reussem, który posiadał patenty (prawo) do założenia nowego oddziału organizacji Zakonu Memphis-Misraim - po ich odkupieniu 3 stycznia 1906 r. Steiner założył własną lożę.
W niemieckiej Wikipedii można przeczytać, że Steiner został szefem niemieckiego oddziały Ordo Templi Orientis, ale nie jest to prawda - Ordo Templi Orientis jeszcze wtedy nie istniało (a nawet do tamtego czasu nikt nie użył jeszcze takiej nazwy). Co prawda duża część badaczy uważa O.T.O. za kontynuatora Memphis-Misraim - po roku 1917 nawet sam Reuss je utożsamiał. Biorąc jednak pod uwagę fakt istnienia wielu linii Memphis-Misraim niezwiązanych z O.T.O. i dość głębokie zmiany w strukturze, jak i merytorycznej zawartości Zakonu związanych z działalnością Reussa, a potem z wprowadzeniem do O.T.O. Thelemy przez Crowleya, takie podejście wydaje mi się niewłaściwe. Należy raczej uznać, że to oddzielne organizacje, tym bardziej, że O.T.O. nie jest obecnie ciałem masońskim i samo pozycjonuje się jako organizacja religijna.
Pierwsze spotkanie Reussa i Steinera miało prawdopodobnie miejsce na przełomie 1904 i 1905 r. Steiner (wraz z przyszłą żoną Marie von Sivers) wstąpił do berlińskiej loży Memphis-Misraim 24 listopada 1905 r.
Steiner od samego początku był bardzo krytycznie nastawiony do do samego Reussa, ale również był rozczarowany jakością ezoterycznej organizacji do której wstąpił. 30 listopada 1905 r napisał: "Reuss nie jest człowiekiem, któremu można zaufać... Mamy zajmować się tylko ''ramami'' i nic więcej. Obecnie nic nie stoi za tym. Siły okultystyczne CAŁKOWICIE wycofały się z tego". Pomimo tego postanowił oprzeć się na tym, co ofiarował mu los.
2 stycznia 1906 r Steiner wygłasza pierwszy wykład dla mężczyzn i kobiet (w tym samym czasie) i nazywa tą organizację "karykaturą" "z uśpionymi siłami, które należy obudzić ponownie", która jest "naszą pracą do wykonania" . Steiner uważa za swój "obowiązek uratować Misraim-Dienst na przyszłość". Misraim-Dienst ma połączyć Ziemię z Niebem, Widoczne z Niewidzialnym i ponownie odnowić Tajemnice Eleuzyjskie.
Następnego dnia Reuss podpisuje umowę ze Steinerem, w której zapisano, że Berlin ma lożę pracującą pod kierownictwem Steinera w 30°, 67° i 89° pod nazwą "Mystica aeterna". Marie von Sivers jest upoważniona do przyjmowania kobiet, bowiem wg Steinera "Przesądy kultury męskiej muszą być cofnięte przez okultystyczne siły kobiety". W umowie było zagwarantowane, że Steiner zostanie samodzielnym zwierzchnikiem organizacji po przyjęciu setnego członka.
Od samego początku działania Mystica Aeterna Steiner odseparował się od Reussa - nie utrzymywał z nim kontaktu, nie tylko odmawiał spotkania z nim, ale nawet nie odpowiadał na jego listy, na co kilkukrotnie uskarżał się Reuss. Reuss przez jakiś czas usiłował podtrzymać związek ze Steinerem, ale ostatecznie w 1910 roku usunął go ze wszelkich spisów swojej organizacji.
Na przełomie 1912/13 roku Steiner opuszcza razem z 2500 członkami niemiecki oddział Towarzystwa Teozoficznego i zakłada Towarzystwo Antropozoficzne. Wkrótce dołącza do niego kolejne 1000 członków z innych krajów.
W 1914 roku Steiner przestaje używać nazwy "Misraim Dienst". W tym czasie organizacja liczy ok. 600 członków.
W 1921 roku na zgromadzeniu członków Mystica Aeterna Steiner oświadcza, że praca Misraim Dienst zostaje zakończona. W tym czasie zaczyna tworzyć własną Szkołę Michaela, która miała składać się z trzech klas. Jednak nie zdążył przygotować w pełni nawet materiałów dla Pierwszej Klasy.
Rudolf Steiner będąc na łożu śmierci w 1925 r. zgromadził kilku najbliższych przyjaciół i czołowych członków Mystica Aeterna (takich jak Alexander von Bernus i Gustav Meyrink) mówiąc im, że chce przywrócić jego funkcjonowanie.
Wydaje się, że Mystica Aeterna miała być Drugą Klasą, która miała zawierać praktyki dla ciała eterycznego i która nie miała być chroniona zobowiązaniem do zachowania tajemnicy (w odróżnieniu od Pierwszej Klasy, oddziałującej na ciało astralne, która jest tajna) ale w zasadzie i tak stała się tajna. Wartu tu nadmienić, że Trzecia Klasa miała składać się z rytuałów celebrowanych publicznie. Ślady rytuałów Mystica Aeterna odnaleźć można w Kamieniu Węgielnym.
Do loży Mystica Aeterna należał też Max Heindel, który bazując na informacjach pozyskanych od Steinera stworzył Rosicrucian Fellowship - Wspólnotę Różokrzyżowców. Rytuały Rosicrucian Fellowship oparte są również na tych z Mystica Aeterna.
Ciągle działają oddziały Mystica Aeterna w różnych miejscach na świecie.
Medytacja motyla została opracowana jako wstęp do Drugiej Klasy. Została podyktowana tuż przed śmiercią Steinera i jest uważana za jedną z najważniejszych medytacji w antropozofii.
Użyj swojego myślenia niczym ślimaka, dotykając czterech etapów snu/przebudzenia.
I A O
U
EZłap motyla
Wyślij go na lodowe wyżyny,
Gdzie kraina marzeń panuje.
Stanie się ptakiem dla ciebie.
Wtedy połowa pracy jest skończona.I A O U E
Ptak nurkuje w morskie głębiny
Gdzie świat woli pracuje
Topiąc ptaka
Wtedy pozostanie praca do zrobienia
Ciało ptaka
W oczyszczającym ogniu spalić.
Gdy spożyjesz popioły
BędzieszŚwiatłem w ciemności świata
]]>
W ostatnich dniach prowadziłem wiele rozmów o antropozofii. Z jednej strony były one wynikiem innych dyskusji (np. o reinkarnacji) a z drugiej antropozofia sama w sobie jest niezwykle ciekawym tematem. Rudolf Steiner uważał, że wszystko należy poddawać krytyce rozumu, więc dyskusje o antropozofii wydają się jak najbardziej pożądaną formą przybliżania wiedzy o niej. Takie "rozumowe" podejście jest akurat dla mnie osobiście też najbardziej interesujące i wartościowe. Ci, którzy tego nie zrozumieli a mieli kontakt ze Steinerem zazwyczaj popadali w skrajny mistycyzm i zakładali organizacje o charakterze religijnym.
Silny mistycyzm, bliski przecież religijności, jest oczywiście obecny w antropozofii zaraz "za progiem" książek Steinera (a nawet i w nich samych) - nie można więc twierdzić, że skoro antropozofia opiera się na rozumowym poznaniu, to jest mało duchowa.
Antropozofia to bardzo zamknięte środowisko - antropozofowie nie przyjmują nowych treści i podchodzą dogmatycznie do twierdzeń Steinera, który jest tam dominującą postacią. Ciężko jednak Steinera nazwać guru w rozumieniu w jakim występuje on w kontekście pojęcia sekty religijnej, ale mimo upływu lat antropozofia, choć wydała niewątpliwie wiele pięknych owoców, nie rozwija się.
W zasadzie można powiedzieć, że świat w antropozofii wygląda jak w większości systemów ezoterycznych: jest świat fizyczny (ten w którym funkcjonujemy), świat astralny (myśli i emocji) oraz świat duchowy. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy zaczynamy mówić o budowie człowieka. Mamy tu bowiem:
Z tego wynika też niestety, że człowiek w zasadzie nie sięga do świata duchowego.
Świat pokazany przez Steinera rozwija się nieustannie. Antropozofia bardzo wiele uwagi poświęca aspektowi rozwoju. Wspomniana wyżej aktywność społeczna jest oczywiście jakimś udziałem antropozofii w rozwoju społecznym, ale raczej mam na myśli rozwój świata, jako rzeczywistości. Świat ewoluuje - to dzięki temu powstały ciała fizyczne, eteryczne i astralne.
Jedną z naczelnych doktryn antropozofii jest reinkarnacja, ale w antropozofii, gdy mówimy o rozwoju świata chodzi o reinkarnację Ziemi. Ziemia ewoluowała i rozwijała się w kolejnych reinkarnacjach, które mają następujące nazwy:
Kolejne reinkarnacje to czas, gdy kształtowały się ciała człowieka. I tak na Saturnie pojawia się zalążek ciała fizycznego i pierwsze symptomy świadomości. Na Słońcu rozwijała się świadomość i obok ciała fizycznego pojawia się ciało eteryczne, co oznacza początek życia, które moglibyśmy porównać do życia roślin. Na Księżycu zaś dodatkowo pojawia się ciało astralne, siedziba uczuć i emocji, a świadomość osiąga poziom postrzegania symbolicznego.
Obecnie, w dniu dzisiejszym, jesteśmy w połowie inkarnacji na Ziemi. Wydaje się, że na Ziemi ludzie pracują głównie nad rozwojem myślenia. To na Ziemi człowiek w swoim myśleniu przeszedł od myślenia symbolicznego do myślenia abstrakcyjnego. Ewolucja ta nie jest jednak skończona. Wydaje się, że człowiek ma jeszcze wiele do zrobienia.
Wydaje mi się, że inkarnacje opisane przez Steinera, to kolejne wszechświaty. Świat w każdym cyklu wypracowuje sobie pewien poziom rozwoju. Dochodzi do kulminacji osiągnięć w ustalonych na początku warunkach - dalsza ewolucja w danym środowisku wydaje się być niemożliwa, gdyż wyczerpano cały potencjał dla rozwoju. Następnie, pod koniec lub po zakończeniu cyklu, na podstawie osiągnięć w danej epoce ustala się warunki, które mogą sprzyjać dalszemu rozwojowi i jednocześnie są to warunki, w których możliwe jest funkcjonowanie form rozwiniętych wcześniej. Za każdym cyklem byt wznosi się trochę wyżej.
Brzmi to trochę jak eksperyment na ludzkości. Po raz kolejny.
Tradycyjne rozumienie reinkarnacji to kołowrót niekończących się narodzin i śmierci. Ciężko się z niego wyrwać i tylko gigantyczny wysiłek pozwala na przerwanie tego błędnego koła. Reinkarnacja na przykładzie Ziemi nie jest jednak taka - to nie jest zaklęty cykl a nieustanny rozwój. Reinkarnacje Ziemi rozumiem jako kolejne etapy ewolucji materii, gdzie stworzenie wznosi się na coraz wyższe poziomy.
Materia, jako tworzywo rzeczywistości nieduchowej (czyli hermetyczne elementy) kształtuje się etapami. Najpierw z eteru, czyli takiego w zasadzie duchowego tworzywa, ukształtował się element ognia. To Saturn, który był przecież bytem w którym materia miała postać ciepła (wg Steinera). Kolejnym krokiem było wyłonienie się elementu powietrza na etapie Słońca, gdzie obok ciepła było jeszcze powietrze i związany z nim ruch i życie. W kolejnym etapie ukształtował się element wody, to etap Księżyca z emocjami i materią gęstszą od dzisiejszej wody. To wszystko kończy się na Ziemi (element ziemi), która powstała z (i jest mieszaniną) pierwotnych trzech elementów...
Ciężko oczywiście na podstawie ewolucji Ziemi wyciągać wnioski o ewolucji człowieka, ale są to sprawy jednak ze sobą związane. Na poszczególnych etapach ewolucji (Saturn, Słońce...) kształtował się też człowiek, a właściwie jego struktura ciał subtelnych. Osobiście rozumiem to jako kształtowanie się jakiegoś wzorca, szablonu, na podstawie którego "odlewany" był każdy kolejny człowiek. W tym sensie była to ewolucja i rozwój szablonu, a nie konkretnych jednostek.
Jednak oprócz rozwoju szablonu było coś jeszcze - rozwój w człowieku elementu duchowego, który następował na skutek samodzielnej pracy człowieka. To człowiek kształtował (wg Steinera) pewien szczególny składnik pracując samodzielnie nad swym ciałem otrzymanym z rozwijanego poza nim wzorca elementów ciał subtelnych.
Wg Steinera samodzielna praca człowieka nad ciałem fizycznym (ale rozumiem tu ciało fizyczne jako materialny nośnik całości istoty ludzkiej, więc również ciał subtelnych) powoduje, że powstaje byt duchowy.
Już pod koniec epoki Saturna człowiek zaczął nieświadomie pracować nad swoim ciałem fizycznym, co dało zalążek ducha-człowieka, "atma", najwyższej części monady ludzkiej. Na Słońcu powstał w szóstej epoce w ten sposób (praca nad ciałem fizycznym) zalążek ducha-życia "budhi". W kolejnej epoce nastąpiło połączenie atma i budhi i powstała ożywiona monada ("atma-budhi"). W epoce Księżyca samodzielna praca człowieka (nieświadoma) pozwoliła na wypracowanie ducha-jaźni ("manas").
Duchowe składniki (duch-człowiek, duch-życie i duch-jaźń) były wypracowane nieświadomie. Na Ziemi ta wcześniejsza, nieświadoma praca ma zostać powtórzona, ale już na poziomie świadomym. Zaczyna się jednak od świadomej pracy jaźni nad ciałem astralnym. W kolejnych epokach dojdzie świadoma praca nad ciałem eterycznym i w końcu nad ciałem fizycznym. Praca nad kolejnymi ciałami wydaje mi się pracą nad opanowaniem kolejnych elementów, począwszy od opanowania ciała astralnego, czyli panowania nad myśleniem i emocjami, co dokonuje się obecnie, na Ziemi.
Choć osobiście nie sądzę, aby można było wskazać na jakąś konkretną istotę żyjącą na poszczególnych etapach rozwoju Ziemi jako jednostkę odpowiadającą konkretnemu człowiekowi, to jednak nie odrzucam tego w przypadku monady. Wydaje mi się sensowne twierdzenie, że duch ludzki zapoczątkowany w prymitywnej formie ewoluuje razem ze światem. Niemniej nie uważam, żeby z takiej struktury bezpośrednio wynikało, że człowiek musi się wielokrotnie wcielać na Ziemi aby osiągnąć cel swego rozwoju.
Ewolucja człowieka też może wyglądać tak, jak opisana powyżej ewolucja Ziemi - rodzimy się, umieramy, a potem idziemy dalej.
Praktyczny wymiar mistycyzmu w antropozofii przyjął formę społeczną, w AMORC zaś bardziej indywidualną. Antropozofia odcisnęła swoje piętno w pedagogice (szkoły waldorfowskie), rolnictwie (rolnictwo biodynamiczne), medycynie a nawet na bankowości przez co ma możliwość wywierania wpływu na społeczeństwo, które pozostaje w centrum jej uwagi. Pod tym względem praca Steinera dopiero zaczyna być widoczna.
W AMORC całe takie oddziaływanie kończy się w zasadzie na jednostce, która wybiera tą drogę rozwoju, a na zewnątrz Zakonu można spotkać się jedynie z jakimiś śladami artystycznymi lub kulturalnymi.
Praktyki okultystyczne dawnych stowarzyszeń zastąpiono w AMORC ćwiczeniami o naturze psychicznej oraz duchowo-mistycznej. Nieco inaczej wyglądają ćwiczenia pozostawione przez Steinera - przynajmniej te, które są mi znane. Dążą one do rozwoju specyficznej formy postrzegania i analizy zjawisk z płaszczyzny duchowej.
Przyjmując publikację Manifestów za punkt początkowy "historyczności" nie chcę tu bynajmniej negować jakkolwiek rozumianej ciągłości dla wcześniejszych przejawów Różo-Krzyża - tak w warstwie personalnej (gdzie kolejne pokolenia Adeptów następowały po sobie), jak i w warstwie ideowej (czyli tradycji ezoterycznej, która przejawiła się w końcu w symbolu Różo-Krzyża). Mam też świadomość, że historię ruchu różokrzyżowego ciężko rozpatrywać w oderwaniu od historii innych tajnych stowarzyszeń, chociażby masonerii, z którą Różo-Krzyż jest również spleciony. Chcę tu tylko ograniczyć się do tych organizacji, które jawnie i wyraźnie odwołują się do symbolu Różo-Krzyża przedstawionego w Manifestach.
Niewątpliwie pierwszą organizacją o jakiej wiemy odwołującą się do Różo-Krzyża była organizacja założona w 1750 pod nazwą Zakon Złotego i Różanego Krzyża. Organizacja ta zajmowała się alchemią i magią a w swych szeregach miała m.in. króla Wilhelma II.
Zakon podzielony był na dziewięć stopni:
W latach siedemdziesiątych XVII wieku Zakon miał oddziały w Berlinie, Hamburgu, Frankfurcie nad Menem, Regensburgu, Monachium, a także w Wiedniu, Pradze, Polsce, na Węgrzech i w Rosji.
Po śmierci króla Wilhelma II Zakon powoli zanikł.
W 1865 roku powstała kolejna organizacja - Societas Rosicruciana in Anglia. Bazowała ona na strukturze Zakony Złotego i Różanego Krzyża, choć stopnie były dodatkowo podzielone:
W 1888 r. Trzech członków SRIA utworzyło Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku, który usunął ograniczenie członkostwa, umożliwiając przyłączenie się niechrześcijan, nie-masonów i kobiet. Zakon ten miał ogromny wpływ na odrodzenie okultystyczne w XX wieku.
W tym samym czasie, co w Anglii, pojawiły się organizacje Różokrzyżowe we Fancji. Pierwsza była Ordre Kabbalistique de la Rose-Croix - zakon założony w 1888 r. przez Marquisa Stanislasa de Guaita. Warto zaznaczyć, że w tym samym roku postaje Zakon Martynistyczny.
Stanislas de Guaita sam siebie określał jako zagorzałego satanistę, co wywołało konflikt z Joséphin Péladanem, który założył w 1892 roku własną organizację, Ordre de la Rose-Croix Catholique (Ordre de la Rose Croix Catholique et Esthétique du Temple et du Graal). Péladan był chrześcijańskim mistykiem i miał nadzieję, że nowy Zakon stworzy symbiozę Różo-Krzyża i Kościoła Katolickiego. Zakon zajmował się głównie działalnością artystyczną - zorganizował m.in. kilka wystaw, w tak zwanym Salon de la Rose-Croix. Pierwszy Salon funkcjonował od 10 marca do 10 kwietnia 1892 roku i brało w nim udział 60 artystów i pisarzy, w tym Fernand Khnopff, Jean Delville, Ferdinand Hodler, Rodo i Erik Satie. Salon wywarł spory wpływ kulturowy na francuski estetyzm.
14 maja 1890 r. Péladan w imieniu Różokrzyżowców wystąpił oficjalnie do arcybiskupa Paryża o akceptację jego działalności. Po jego śmierci w 1918 roku zakon kontynuował działalności w zmodyfikowanej formie prowadzony przez Emila Dantinne (Sar Hiéronymous). Dantinne był również członkiem europejskiej Antique Arcanæ Ordinis Rosæ Rubeæ et Aureæ Crucis (AAORRAC lub OARC).
Paschal Beverly Randolph (1825-1875) w 1859 nazwał sam siebie "Różokrzyżowcem", choć miał na myśli przede wszystkim własny system magiczny, bez elementów alchemicznych. Jego badania europejskiej tradycji okultystycznej doprowadził do powstania Fraternity Rosae Crucis. Randolph miał wielki wpływ na magiczne środowiska w XX wieku, w szczególności na Ordo Templi Orientis. O.T.O. to organizacja założona w 1903 r. przez Karla Kellnera, Heinricha Kleina i Franza Hartmanna. Według oświadczeń Theodora Reussa OTO była zewnętrzną fasadą różokrzyżowców w ówczesnej Europie.
Rudolf Steiner uważał się za różokrzyżowca i rozwinął własną wersję ezoteryzmu chrześcijańskiego Różo-Krzyża pod nazwą Antropozofia. Steiner był uważany przez przyjaciół za reinkarnację Christiana Rosencreutza.
Rosicrucian Fellowship została założona w 1909 roku przez Louisa Carl Fredrik Grasshoff (występował pod pseudonimem Max Heindel). W 1907 Heindel udał się do Niemiec, gdzie uczestniczył w kursach i wykładach Rudolfa Steinera. Razem z Paulą Hiibbe-Schleiden został zainicjowany w masonerii Steiner. Wbrew woli Steinera opublikował część jego nauk przekazywanych w Mysteria Mystica Aeterna.
Fraternitas Rosae Crucis (FRC) zostało założone w 1910 roku przez Reubena Swinburne Clymera (1878-1966). Clymer poświęcił całe książki zwalczaniu innych grup różokrzyżowców, uważając za głównego rywala AMORC. Clymer uważał się za prawowitego następcę seksualnego maga Paschala Beverly'ego Randolpha.
Antiquus Mysticus Ordo Rosæ Crucis (AMORC) założony został w lutym 1915 roku przez Harvey Spencera Lewisa. Niemieckojęzyczna filia AMORC oficjalnie rozpoczęła działalność w 1952 roku. Pierwszym niemieckim mistrzem AMORC został Martin Erler, który opuścił AMORC w 1954 r. z powodu nieporozumień i założył w 1956 r. Ordo Rosae Aurea (ORA).
Fraternitas Rosicruciana Antiqua (FRA) założony został w 1920 roku przez Arnoldo Krumm-Hellera. FRA wyrosło na największą różokrzyżową organizację w świecie hiszpańskojęzycznym. Po śmierci Krumm'a-Hellera w 1949 r. FRA rozpadła się na liczne konkurujące gałęzie. Krumm-Heller i FRA odegrali ważną rolę w tworzeniu ruchu gnostycznego i Kościoła gnostycznego.
Konstruktorzy Adytum (BOTA) została założona w 1922 roku przez Paula Fostera Case i jest następcą Hermetycznego Zakon Złotego Brzasku. BOTA rozumie Różo-Krzyż jako system samo-inicjacji.
Fraternity of the Inner Light podobnie jak BOTA jest spadkobiercą Złotego Brzasku. Utworzone został na przełomie 1927/28 przez Dion Fortune, a w 1939 roku przekształcone w Towarzystwo Wewnętrznego Światła i istnieje do dziś. Organizacja była źródłem dla Sług Światła (S.O.L.), założonego przez WE Butlera, a dziś kierowanego przez Dolores Ashcroft-Nowicki.
Antiquus Arcanus Ordo Rosae Rubeae Aureae Crucis (AAORRAC) założona przez Hansa Wolffa najpierw pod nazwą Fraternitatis Rosa Crucis Austriae. Członkowie zajmują się badaniem i porównaniem wszystkich systemów magicznych. AAORRAC jednak ostro odcina się od "czarnej magii" i wulgarnego spirytyzmu.
Lectorium Rosicrucianum założona została przez Jana van Rijckenborgha i Catharose de Petri. LR jest przedstawicielem tak zwanego gnostyckiego różokrzyża i uważa się za następcę średniowiecznego ruchu religijnego katarów. Celem LR jest transmutacja, tj. strukturalna odnowa ducha, duszy i ciała, opisana w Ewangeliach jako odrodzenie z Wody i Ducha. W tym procesie interakcja wewnątrz grupy odgrywa podstawową rolę.
Antiquus Ordo Rosicrucianis (AOR) jest jedną z najmłodszych organizacji różokrzyżowych. Zakon twierdzi, że został założony w latach 90. przez "wysokich inicjatorów" z grupy następców FUDOSI Cercle d'Alexandrie, jednak dopiero od marca 2006 r. można znaleźć jakieś ślady działalności. AOR różni się od większości innych grup mieniących się różokrzyżowymi reklamując swoje metody jako dające natychmiastowe zaspokojenie potrzeb.
Widać wyraźnie z powyższego zestawienia, że mimo związków pomiędzy organizacjami ciężko mówić o jednolitości całego ruchu. Motywem przewodnim wydaje się być możliwość zmiany - środowiska zewnętrznego lub samego członka tej organizacji. Praca nad rozwojem osobistym, kiedyś traktowana jako symboliczne poszukiwanie kamienia filozoficznego, przeplata się z działalnością społeczną i artystyczną.
Jednocześnie można zauważyć wielką różnicę w oferowanych metodach pracy nad tą przemianą: od magicznych (z magią seksualną włącznie), poprzez teurgiczne, aż po psychiczne, społeczne i religijne. Widać też, że większość z tych organizacji ewoluuje zatracając stopniowo swój oryginalny charakter.
Ta różnorodność, jak i następujące zmian świadczy również o tym, że praca nad pełnym wyrażeniem idei Różo-Krzyża nie została jeszcze zakończona.
]]>Podstawą hermetyzmu są teksty datowane na II-III w n.e., a nawet później, choć tradycja podaje, że są znacznie starsze - sięgają do czasów Egiptu faraonów.
Najsłynniejszym traktatem jest niewątpliwie "Tablica Szmaragdowa", której autorstwo przypisywane jest Hermesowi Trismegistosowi, choc pierwsze wzmianki o nim pojawiają się na przełomie VI i VII w n.e.
- Prawdziwe, bez kłamstwa, pewne i najprawdziwsze.
- To, co jest niżej, jest jak to, co jest wyżej, a to, co jest wyżej, jest jak to, co jest niżej, dla przeniknięcia cudów jedynej rzeczy.
- I tak jak wszystkie rzeczy powstały z jednego, z myśli jednego, tak wszystkie rzeczy zostały zrodzone z tej jednej rzeczy, przez przystosowanie.
- Ojcem jego jest Słońce, matką Księżyc; wiatr wynosił go w swym łonie; karmicielką jego jest ziemia.
- Ojciec wszelkiego stworzenia całego świata jest tutaj.
- Siła jego jest zupełna, jeżeli zamieni się w ziemię.
- Oddzielisz ziemię od ognia, subtelne (lotne) od gęstego, z wolna, z wielką zręcznością.
- Wznosi się z ziemi ku niebu i powtórnie zstępuje na ziemię i otrzymuje siłę wyższych i niższych. Tak posiądziesz chwałę całego świata. Dlatego odstąpi od ciebie wszelka ciemność.
- Ta jest wszelkiej mocy potężna siła: ponieważ zwycięży wszelką rzecz subtelną i przeniknie każde ciało stałe.
- Tak został stworzony świat.
- Takie będą cudowne przystosowania, których sposób jest tu zawarty.
- Dlatego jestem nazwany Hermesem Potrójnie-Wielkim (Hermes Trismegistos), posiadającym trzy części filozofii całego świata.
- To jest zupełne, co powiedziałem o działaniu Słońca
"Tablica Szmaragdowa"
tłum. Ryszard Bugaj
"Tablica Szmaragdowa" była głównym tekstem do którego odwoływali się średniowieczni alchemicy.
Grupa tekstów zawierających rdzeń hermetyzmu nazwany został Corpus Hermeticum. Polskie tłumaczenia dostępne są tu:
W gnostyckiej bibliotece z IV wieku odkrytej w Nag Hammadi odnaleziono też teksty hermetyczne, w szczególności nieznany wcześniej "Odgoad i Ennead", opisujący hermetyczną inicjację w gnozę.
"Kybalion: filozofia hermetyczna" opublikowana została w 1908 roku przez "trzech inicjowanych". Kybalion zawiera esencję hermetyzmu w postaci siedmiu praw:
Kybalion stał się podstawą tzw. ruchu "Nowej Myśli".
Nowoczesna wersja Kybalionu została wydana pod tytułem "Boska Magia. Siedem Świętych Sekretów Manifestacji" przez Doreen Virtue.
Filozofia heremtyczna opiera się na uznaniu ostatecznej rzeczywistości pod postacią mocno deistycznego Boga istniejącego poza światem materialnym. Jednocześnie ten Bóg jest również nieco teistyczny, gdyż transcendentalny Bóg jest Absolutem, w którym istniejemy my, kosmos i różne inne byty.
Zasada podziału na mikrokosmos i makrokosmos jest jedną z podstawowych w hermetyzmie, gdzie każdy z nas jest mikrokosmosem, a makrokosmosem w którym istniejemy jest wszechświat, a zrozumienie jednego prowadzi do zrozumienia drugiego.
Hermetyzm twierdzi, że jedynie Bóg jest dobry i całkowicie wolny od zła. Ludzie natomiast zanurzeni w materialnym świecie nie znają Najwyższego Dobra. Niemniej jednak jedyną rzeczą jaką człowiek może obrazić Boga jest skupienie się na rzeczach materialnych.
Historia stworzenia jest opowiedziana w pierwszej księdze Corpus Hermeticum. Bóg poprzez akt woli tworzy materię pierwotną (prima materia), która ma stanowić kosmos. Od materii pierwotnej Bóg oddziela cztery żywioły (ziemię, powietrze, ogień i wodę). Następnie Bóg porządkuje elementy w siedmiu niebiosach (często uważanych za sfery planetarne Merkurego, Wenus, Marsa, Jowisza, Saturna, Słońca i Księżyca), które obracając się kierują losem wszechświata i człowieka.
Następnie z czterech żywiołów, które były nieinteligentne, wyłania się Słowo (Nous). Nous sprawia, że siedem niebios kręci się, a z nich wynurza się istoty bez mowy (zwierzęta). Ziemia jest następnie oddzielona od wody i zwierzęta (inne niż człowiek) są wyprowadzane na ląd.
Bóg następnie tworzy androgynicznego człowieka, na obraz samego Siebie, i przekazuje mu władzę nad stworzeniem.
Człowiek wzniósł się ponad ścieżki sfer, aby lepiej widzieć stworzenie. Natura była zakochana we Wszystkim, a człowiek, widząc swoje odbicie w naturze, zakochał się w niej i postanowił w niej zamieszkać. Natychmiast człowiek stał się jednością z Naturą i stał się niewolnikiem swoich ograniczeń, takich jak seks i sen. W ten sposób człowiek zaniemówił (utracił "Słowo") i stał się "podwójny" (dualistyczny), będąc śmiertelnym w ciele, a jednak nieśmiertelnym w duchu i posiadającym władzę nad całym stworzeniem, ale podlegającym przeznaczeniu.
Dla badania i opanowania Natury hermetyzm stosuje trzy dyscypliny: alchemię, astrologię i teurgię.
Alchemia służy badaniu życia i materialnej egzystencji. Badania te mają doprowadzić do odkrycia tajemnic, których zastosowanie praktyczne umożliwi doprowadzenie ciała do perfekcji. Ta doskonałość to Wielkie Dzieło (Opus Magnum).
Astrologia zajmuje się oddziaływaniem gwiazd i planet na Ziemię i każdego z nas. Wpływ ten to metforyczne symbole w umyśle Boga, który nie determinuje naszych działań, ale ich znajomość pozwala nam radzić sobie z trudnościami życia.
Teurgia to boska magia polegająca na sojuszu z boskimi duchami (aniołami, archaniołami,...) i jest praktyczym wyrazem alchemii stanowiącej do niej klucz. Ostatecznym celem teurgii jest zjednoczenie się z Boską Świadomością.
Różo-Krzyż korzysta z dorobku nauk hermetycznych od początku swojego istnienia, choć ciężko mówić o tożsamości obu ruchów. Różo-Krzyż wydaje się być nieco szerszą ideą i można powiedzieć, że hermetyzm jest jego częścią składową - w takim samym stopniu, jak inne idee. W Zakonie A.M.O.R.C. hermetyzm jest obecny, choć raczej w swej bardzo nowoczesnej i skróconej postaci. W każdym razie nie stanowi jakiegoś głównego nurtu jego nauk.
]]>Żegnając się z rokiem 2018 z przyjemnością patrzę wstecz. Był to czas wielkiego dla mnie wysiłku, ale i olbrzymiej satysfakcji z dokonanej pracy. Ciężko tu mówić o osiągniętych wynikach, bo nie mam pojęcia czym je mierzyć, więc mogę mówić tylko o tym, co zrobiłem. A jest tego całkiem sporo...
...to niewątpliwie źródło mojej największej satysfakcji. Tworzyłem go od początku roku - najpierw techniczne przygotowanie samej witryny, przemyślenie i opracowanie formatu oraz zebranie materiału początkowego.
Jakiś czas temu jeden z Braci wymyślił Klub Przyjaciół A.M.O.R.C. - niestety został przedstawiony jedynie zarys koncepcji, a realizacja pomysłu odkładana była wielokrotnie odkładana. Sama idea Klubu była stosunkowo prosta: dać ludziom możliwość wypowiedzi o tym, co robią, czym się zajmują i jaką ma to relację do ich duchowych aspiracji.
Ponieważ nie mogłem się doczekać realizacji oryginalnej koncepcji postanowiłem sam podjąć podobne wyzwanie, ale odnoszące się tylko do mojej osoby. Dawno, dawno temu prowadziłem już podobnego bloga, ale wtedy wydawało mi się, że jest to mało istotne, obawiałem się tego, jak zostanie moja praca przyjęta przez innych, no i oczywiście, czy będzie to dla kogokolwiek (łącznie ze mną) przydatne. Dziś nie mam już tego typu wątpliwości.
W warstwie merytorycznej ten blog to 58 artykułów na temat historii, moich przemyśleń i przeżyć. Średnio wychodzi więc sporo ponad jeden artykuł tygodniowo (piszę od kwietnia).
W ostatnim roku odwiedziło te strony 1,5 tys. unikalnych czytelników, z czego prawie 90% wracała na moje strony wielokrotnie. Moje artykuły były czytane 7,5 tys. razy.
Z tą stroną powiązana jest moja witryna na Facebook. Ruszyła ona w zasadzie w tym samym momencie, co sam blog.
Nie była ona jednak pierwsza - od samego początku zajmuję się również facebookową stroną AMORC Polska - większość materiałów tam zamieszczonych przeszła przez moje ręce.
Moja aktywność w internecie skłoniła Polską Administrację do odświeżenia wyglądu internetowego serwisu A.M.O.R.C. Polska w czym z przyjemnością brałem udział.
Na koniec wreszcie - powstanie Klubu Przyjaciół A.M.O.R.C. - jako strony internetowej, oraz strony i grupy na Facebook.
W 2018 nie planowałem niczego. Po prostu zacząłem działać. Wyszło wspaniale. Teraz, na rok 2019, też niczego konkretnego nie planuję, ale oczywiście mam jakieś aspiracje, drobne marzenia...
Priorytetem jest przede wszystkim dalszy rozwój tej witryny. Narzuciłem sobie wielkie tempo i wiem, że nie dam rady go w nadchodzącym roku utrzymać, ale dołożę starań, aby zwiększyć merytoryczny poziom artykułów.
Zależy mi też, aby podzielić się z kimś obowiązkami związanymi z aktywnością Zakonu w Internecie. Zdaję sobie sprawę, że nikt nie wstępował do A.M.O.R.C. aby zajmować się aktywnością marketingową (bo tym to w sumie jest), ale niestety w dzisiejszych czasach to z jednej strony konieczność a z drugiej - niewiele jest rzeczy które równie silnie i wyraźnie pozwalają wyrazić swój związek z Zakonem. Jeśli więc ktoś z moich Braci lub Sióstr czyta te słowa i poczuje w sobie chęć podjęcia takiej pracy to prośba o kontakt z Administracją.
Chęć wycofania się z obecnej aktywności związana jest przede wszystkim z pewnymi projektami nad jakimi pracuję obecnie. Większość z nich skierowana jest na wewnętrzne i zewnętrzne potrzeby Zakonu, ale są również i takie, które nie są związane z Zakonem. Jeden z tych projektów jest na końcowym etapie realizacji, więc zapewne wkrótce pojawi się o tym informacja na tym blogu. Mam nadzieję, że nie będzie to jedyna nowość o jakiej będę informował w 2019 roku.
Co do marzeń - niewątpliwie moim wielkim pragnieniem jest sprowadzenie Zakonu Martynistycznego do Polski. Nie chodzi o to, że ja sprowadzę, bo niestety w tym zakresie w zasadzie nie mogę zrobić nic ponad zgłaszaniem do Administracji mojego zainteresowania tematem. Chodzi o to, żeby po latach aktywować ponownie tę formę duchowości na ziemiach polskich. Jest tak wiele czynników mających wpływ na podjęcie decyzji z tym związanych, że po prostu ja i wszyscy zainteresowani muszą cierpliwie czekać na rozwój wypadków.
Nie powiodło się wszystko, czego się podjąłem w 2018 roku - choć z drugiej strony, to jest tak, jak napisałem powyżej - niczego nie planowałem, więc ciężko mówić o niepowodzeniu. Po prostu działałem, choć niektórzy zapewne życzyliby sobie abym więcej wysiłku włożył w inne obszary.
Zapewne nie każdy przychylnie patrzy na moją aktywność - nie jest jednak moim celem zadowolić każdego. Każdy w gruncie rzeczy kroczy własną drogą, więc jeśli nasze ścieżki przez chwilę się skrzyżowały i mogliśmy iść choć trochę razem.
]]>
Polska ma niewątpliwie czym się chwalić w zakresie szeroko rozumianej duchowości. Nasza historia niewątpliwie związana jest z chrześcijaństwem, którego przyjęcie jest traktowane jako punkt początkowy naszej tożsamości. Niemniej jednak duchowość to nie tylko religia.
Najstarsze ślady ezoteryczne związane są z Krakowem i najstarszą naszą uczelnią. Dotyczy to oczywiście czasów, gdy alchemia, magia, czy astrologia wykładane były na uniwersytetach i gdy nie wykształciła się jeszcze nowoczesna nauka. Akademia Krakowska słynęła w XV i XVI wieku między innymi z dyscyplin, które dziś sklasyfikowane zostałyby jako ezoteryka lub okultyzm. Sytuacja taka ściągała do Polski wybitne postacie z tych dziedzin.
Polskę odwiedzili:
Oprócz tego z Polski wywodzili się:
No i oczywiście Lornz Duhr, vel Mistrz Twardowski (ok. 1515-1573), którego magiczne lustro do dziś jest przechowywane w kościele w Węgrowie.
Eschatologiczny mit rozpropagowany przez naszych romantycznych poetów związany jest z naszą martyrologią. Nasz wieszcz Adam Mickiewicz w cz. III Dziadów nazwa Polskę Chrystusem narodów. Tak, jak Chrystus za innych ludzi, Polska cierpi za inne narody i ta ofiara ma głęboki sens mistyczny - Polska jest narodem wybranym, a odkupione zostaną wszystkie narody.
Adam Mickiewicz (ur. 24 grudnia 1798, zm. 26 listopada 1855), Juliusz Słowacki (ur. 4 września 1809, zm. 3 kwietnia 1849) i Zygmunt Krasiński (ur. 19 lutego 1812, zm. 23 lutego 1859) to nasi najwybitniejsi romantyczni poeci, ściśle związani z ideą polskiego mesjanizmu, ale mesjanizm to jednak nie ich wymysł.
Mesjanizm rozwijał się na bazie koncepcji Żydów, jako narodu wybranego, a sytuacja polityczna Polski, która utraciła niepodległość, sprzyjała tworzenia analogii do ich historii. Twórcą mesjanizmu był w rzeczywistości Józef Maria Hoene-Wroński (ur. 24 sierpnia 1776, zm. 9 sierpnia 1853). Polski matematyk, fizyk, filozof, ekonomista i prawnik. Dążył on do stworzenia systemu filozoficznego łączącego religię i filozofię.
Odzyskanie niepodległości przez Polskę związało się w wielkim rozkwitem mody na spirytyzm i okultyzm, ale również na próby naukowego badania tych zjawisk. Modzie tej uległ również jeden z twórców naszej niepodległości Józef Piłsudski, który sam był uczestnikiem seansów spirytystycznych.
Do grona jego przyjaciół zaliczał się wybitny polski jasnowidz inż. Stefan Ossowiecki (ur. 22 sierpnia 1877, zamordowany 5 sierpnia 1944 w Warszawie). Jest z nimi związana pewna anegdota, który opowiada o tym, jak Piłsudski sprawdzał zdolności jasnowidza.
Otóż pewnego wieczoru Piłsudski wysłał do Ossowieckiego oficera z zaklejoną kopertą i prośbą aby ją odczytał nie otwierając. Obudzony jasnowidz odpowiedział podobno "Pocałuj mnie Pan w dupę" i zamknął drzwi. To była właściwa odpowiedź, gdyż było to ulubione powiedzonko Piłsudskiego.
Piłsudski po tym zdarzeniu zaproponował Ossowieckiemu pracę w Ambasadzie Polskiej w Berlinie, by rozszyfrowywał Niemców, ale Ossowiecki odmówił słowami: "Panie Marszałku, przecież Niemcy nie frajerzy, doskonale będą wiedzieli, po co ja tam jestem i zrobią wszystko, żebym zginął w nieszczęśliwym wypadku".
Swojego losu jednak nie uniknął - zgodnie ze swoją przepowiednią został zamordowany, a jego ciała nigdy nie odnaleziono.
Pewnego rodzaju związek z marszałkiem Piłsudskim miała też Maria Faustyna Kowalska (właśc. Helena Kowalska; ur. 25 sierpnia 1905, zm. 5 października 1938). Siostra Faustyna to święta Kościoła katolickiego. Jest chyba najbardziej znaną polską mistyczką. Wielka głosicielka kultu Miłosierdzia Bożego, nazywana apostołką Bożego Miłosierdzia.
W "Dzienniczku" opisała swoje duchowe i mistyczne doświadczenia. Jednym z nich miała być wizja śmierci i Sądu Bożego nad duszą Józefa Piłsudskiego.
Pewnego rodzaju domknięciem wątku Józefa Piłsudskiego oraz Polski okresu międzywojennego jest postać teozofa Kazimierza Stanisława Chodkiewicza (ur. 17 października 1892, zm. 16 maja 1980). Przedstawił on pogrzeb Józefa Piłsudskiego na Wawelu jako rytuał aktywujący czakram wawelski.
Zupełnie innym przykładem związków z ezoteryką jest Julian Ochorowicz (ur. 23 lutego 1850, zm. 1 maja 1917). Ten profesorem Uniwersytetu Lwowskiego badał zjawiska mediumiczne w naukowy sposób, w ściśle kontrolowanych warunkach. Jest uważany za polskiego pioniera psychologii eksperymentalnej.
Towarzystwo Miłośników Wiedzy i Przyrody to polska ekspozytura Zakonu AMORC. Została powołana oficjalnie w 1936 roku przez Najwyższą Radę AMORC Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Przedwojennymi działaczami polskiego AMORC byli m.in:
Związek Synarchiczny, o którym mowa wyżej, był organizacją zarejestrowaną w 1924 roku i działał do 1939 roku. Głosił on pogląd, iż najlepszym dla Polski ustrojem byłaby synteza ideologii liberalnych (zapewniająca swobodny rozwój indywidualnej jednostki) oraz konserwatywnych (z wiodącą zasadą jedności państwa i silnych rządów). Ideologia ta miała mistyczno-ezoteryczne korzenie.
Kolejna wielka wojna niestety nie zakończyła się odzyskaniem suwerenności. Losy wielu Polaków dotykały również bohaterów tego zestawienia.
Robert Walter (ur. 7 listopada 1908 we Lwowie, 19 listopada 1981) to polski wtajemniczony, antropozof i astrolog, homeopata, jasnowidz i mistyk. Było również chemikiem - wynalazł zapach "Pani Walewska".
W swoim domu w Komorowie zgromadził prawdopodobnie największą bibliotekę ezoteryczną w Polsce (zawierała 13 tys. woluminów). Gromadzili się tam licznie ludzie nauki co spowodowało, ze zainteresowało się nim UB. W maju 1952 został aresztowany i był więziony w latach 1952–1954 w więzieniu mokotowskim w Warszawie.
Robert Walter był wielkim czcicielem siostry Faustyny Kowalskiej, której "Dzinniczek" cenił bardzo wysoko.
Był jednocześnie masonem Zakonu Memphis-Misraim, chrześcijańskim mistykiem, jak i naukowcem.
Krzysztof Maurin (ur. 14 lipca 1923, zm. 14 stycznia 2017) to kolejny polski antropozof. Bardziej jednak znany jako wybitny matematyk i fizyk matematyczny. Pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
Stworzył Katedrę Metod Matematycznych Fizyki na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 80. był też zapraszany z wykładami na papieskie seminaria w Castel Gandolfo. Związany był z kręgiem Roberta Waltera.
Zapamiętałem go z wykładów "Matematyka, Mistyka, Magia - wielkie tęsknoty ludzkości". Na wydziale fizyki wielki matematyk opowiadał o świętej geometrii.
Chciałbym to zestawienie zamknąć przywołując pamięć najbardziej znanego Polaka, będącego niejako wypełnieniem mesjanistycznych wizji Mickiewicza o Polaku na tronie świata.
Karol Józef Wojtyła (ur. 18 maja 1920, zm. 2 kwietnia 2005), papież Jan Paweł II to najwybitniejszy z Polaków. Prywatnie poeta i poliglota, jak i mistyk był jednocześnie jednym z najbardziej wpływowych przywódców XX wieku. Gdy zmarł żegnały go delegacje z ponad 150 państw.
To z jego rządami na watykańskim tronie wiąże się odzyskanie pełnej suwerenności przez Polskę, a jego w tym udział określiłbym właśnie jako bardzo mistyczny. Był gorącym orędownikiem Polski jako części wolnego i demokratycznego świata.
]]>Adept szukający światła, ale wciąż wędrujący w ciemności, jest porównywany do Czarnego Kruka - zna on Światłość tylko ze swoich teoretycznych studiów. Wiedza, jaką zdobył, często napełnia go wielką dumą. Można wtedy powiedzieć, że jest niczym Paw pyszniący się swym ogonem - ta pycha może go zatrzymać na drodze do celu.
Jeśli jednak wyjdzie ponad swoją dumę, to ogień Wiedzy przemieni go - usłyszy muzykę, która jest harmonią sfer. Inicjacja jaką przechodzi jest darem Saraswati - wcielenia wiedzy, bogini prawdy, mądrości i przebaczenia, patronki nauk, sztuk pięknych i muzyki.
Inicjacja ta, to rozpoznanie Inspiracji jako Słowa Bożego. To harmonia sfer i pieśń duszy. Adept słyszy łabędzią pieśń. A potem umiera na wszystko, co ziemskie.
Wspomnienie zdobytej wiedza będzie dla Adepta niczym Łabędzi Śpiew, symbolizując śmierć dla świata. Nowe poznanie, jakiego doświadcza, da mu siłę i moc, aby rozświetlić ciemności. Adept jest wtedy gotów do poświęcenia się, niczym Pelikan, który karmi własną krwią i ciałem swe dzieci.
01.11.2004
godz. 3:45
Początku nie pamiętam, wracałem z jakiejś uroczystości, ale to nie ma znaczenia.
Spieszyłem się. W połowie drogi obsługa zatrzymała pociąg, którym jechałem do domu. Przekierowali go na bocznicę i kazali wysiąść. Była jakaś obława na przestępców, czy coś podobnego i nie mogliśmy kontynuować podróży. Wysiadłem z pociągu i zszedłem z nasypu. Okazało się, że jestem nad Wisłą, choć poziom wody był bardzo niski. Była tam też moja rodzina[...].
Doszedłem do wniosku, że muszę iść dalej na pieszo, bo tak będzie najszybciej. Przede mną ktoś przeszedł w bród rzekę.
Gdy przeprawiałem się przez rzekę zauważyłem, że łabędzie gonią moją siostrę. Biła się z nimi, lecz nic niebezpiecznego się nie stało. Chwilę potem ptaki zaatakowały jakiegoś chłopczyka. Uciekliśmy na pobliskie skały i ukrywaliśmy się w załomach. Dwa łabędzie dopadły tego malca i usiłowały zepchnąć go do wody ze skały. Złapałem go i walczyliśmy o to dziecko. Udało mi się go uratować. Wyrwałem go a na skutek szarpaniny łabędź zsunął się ze skały i zaczął spadać do wody. Spadając doznał jednak w powietrzu przemiany.
Nagle łabędzie przemówiły. Jeden zwrócił się do mnie mówiąc, że dziecko zawdzięcza życie nieznanemu bogu. Odparłem, że nie jestem Bogiem, tylko człowiekiem. Odpowiedziały "Przekonaj nas!". Z dołu, od innych ludzi usłyszałem: "Zejdź i pokaż im się! Przekonaj ich!"
Łabędzie były olbrzymie i obawiałem się ich. Stanąłem nad brzegiem wody. Podpłynął do mnie łabędź, który miał na głowie postać w koronie - malutką kobietę, jakby wróżkę. Pomyślałem, że to "Królowa Łabędzi". Uklęknąłem na jedno kolano i schyliłem głowę. "Królowa" coś do mnie powiedziała. Dotknęła mojego ramienia - a właściwie zrobiła to skrzydłem łabędzia. Zamknąłem oczy i czułem, jak przenika przeze mnie energia. Wtedy dotknęła mojego drugiego ramienia, choć silne odczucie płynącej energii przenikały moje ciało i, równie dobrze, mogła dotknąć mojej głowy - nie potrafię dokładnie powiedzieć. Błogosławieństwo bogini przepełniło mnie. Przez dłuższą chwilę trwałem tak z zamkniętymi oczami rozkoszując się majestatem, jaki na mnie spłynął.
Gdy otworzyłem oczy widziałem już tylko zwykłego łabędzia.
Obraz Aleksandra Rekunienko "Łabędzia Pięćdziesiątnica" z galerii
"THEURGIA OBJAWIENIA WSCHODU I ANTYCZNEJ GRECJI"
Termin "martynizm" odnosi się zarówno do wspomnianej wyżej doktryny reintegracji, jak i do samego "Zakonu Martynistów", założonego w 1886 roku przez Augustina Chaboseau i Gérarda Encausse (znanego również jako Papus). Wywodzony jest natomiast od nazwisk twórców: teozofa Martinesa de Pasqually'ego i jego kontynuatora Louis-Claude'a de Saint-Martina zwanego Nieznanym Filozofem. Warto tu od razu zaznaczyć, że na równi z nimi do rozwoju martynizmu przyczynił się Jean-Baptiste Willermoz. Martynizm, jaki znamy dzisiaj, składa się bowiem z tradycji teurgicznej Martineza de Pasqually (zwanej również martynezizmem), masońsko-templariuszowskiej Jean-Baptiste'a Willermoza (willermozizm) i chrześcijańskiej teozofii Luisa-Claude'a de Saint-Martina (po prostu martynizm).
Jacques de Livron Joachim de la Tour de la Casa Martinez de Pasqually urodził się ok. 1727 r. w Grenoble we Francji, a zmarł w 1774 r. na Dominikanie. Niewiele można pewnego napisać o jego życiu czy też pochodzeniu - uważano go za Portugalczyka lub Hiszpana, być może o korzeniach żydowskich. Równie niewiele wiadomo o pochodzeniu doktryny jaką głosił.
W 1767 r. Martinez de Pasqually założył Élus Coëns (Cohen po hebrajsku znaczy "kapłan", a Elus "wybrany") - ezoteryczną organizację chrześcijańską, której celem było ustanowienie niewidzialnego kościoła, niezależnego od jakiejkolwiek ziemskiej organizacji, poszukującego ścieżki do ukrytej wiedzy o naturze. Była to pierwsza czysto teurgiczna organizacja.
Oryginalne Élus Coëns przestało istnieć na przełomie XVIII i XIX wieku (ostatni znany członek pierwotnego wcielenia zakonu zmarł w 1868 r.), ale zostało odrodzone w XX wieku przez Roberta Ambelaina i istnieje do dziś w różnych wersjach w organizacjach martynistycznych, w tym w zakonie przywróconym przez samego Ambelaina.
Nauki Zakonu obejmowały głównie tematy odnoszące się do tradycji judeochrześcijańskiej, ale prezentowane były z ezoterycznego punktu widzenia, z wyraźnymi kabalistycznymi i gnostyckimi wpływami. Pasqually filozofię leżącą u podstaw pracy Elus-Cohenów zawarł w swoim "Traktacie o reintegracji Istot", który wspomina o Ogrodzie Eden i odnosi się do Chrystusa jako "naprawiającego". Ostatecznym celem Elus-Cohen było osiągnięcie podczas życia stanu określanego jako Beatific Vision.
Poprzez stopniową inicjację i bezpośrednie poznanie Boga, starano się uzyskać reintegrację, czyli pierwotną jedność utraconą od upadku Adama. Podstawą była praktyka złożonych ceremonialnych rytuałów teurgicznych mających na celu to, co Pasqually nazywał pojednaniem osoby "mniejszej" z Boskością.
Zakon składał się z trzech części: pierwsza była analogiczna do konwencjonalnej masonerii. Drug była generalnie masońska, choć wprowadzała tajną doktrynę Pasqually'ego. Trzecia natomiast była już czysto teurgiczna. W najwyższym stopniu, Różo-Krzyża, dokonywano ewokacji istot należących do Boskiego Planu. Teurgiczne działania miały na celu nawiązanie kontaktu między adeptem a światem niewidzialnym. Składały się na nie:
wzniosłe modlitwy przywołujące cel, który Zakon starał się osiągnąć;
Jean-Baptiste Willermoz (ur. w 1730 r. w Lyonie we Francji, zmarł w 1824 r. także w Lyonie) wstąpił do masonerii w wieku 20 lat do loży, która działała w rycie "Ścisłej Obserwy". Do Elus-Cohen został przyjęty w 1767 roku, osiągając tam najwyższe stopnie Zakonu. Od Pasqually'ego otrzymał tytuł "Sędzia Wyższy" i był jednym z jego najwyższych rangą oficerów.
Po śmierci Pasqually'ego w 1778 r. Willermoz wraz z dwoma innymi "Sędziami Wyższymi", stworzył dwa dodatkowe stopnie rytuałów masońskich dla templariuszowskiej Ścisłej Obserwy, które zawierały filozofię Elus-Cohen. Nazwa Zakonu została zmieniona na Chevaliers Beneficient de la Cité-Sainte (CBCS).
Struktura stopni Rytu wyglądała tak:
Po zreformowaniu francuskiej gałęzi Zakonu Willermoz w 1782 roku przekonał niemiecki oddział macierzysty do przyjęcia jego reform - choć nie obyło się to bez sprzeciwu innych gałęzi Ścisłej Obserwy, takich jak np. Iluminaci Bawarscy, którym przewodził Adam Weishaupt.
Rewolucja francuska ograniczona działalność CBCS we Francji, ale Ryt został zachowany w Szwajcarii i przetrwał, praktykowany nieprzerwanie, od założenia do dnia dzisiejszego. Obecnie funkcjonuje zarówno jako ryt czysto masoński, jak i niezależny rytuał, który jest dostępny także dla kobiet.
Louis-Claude de Saint-Martin dał początek mistycznej tradycji, w której kładzie się nacisk na medytację i wewnętrzną alchemię duchową. Saint-Martin nie pochwalał nauk nazywanych przez jemu współczesnych "martynizmem", a zamiast tego propagował cichą "drogę serca" również prowadzącą do osiągnięcia reintegracji. Saint-Martin najprawdopodobniej nie zorganizował "zakonu" w formalnym tego słowa znaczeniu, ale zebrał wokół siebie małe kółka uczniów, którym przekazywał swoje nauki.
Uczniowie Saint-Martina rozpowszechniali doktrynę Nieznanego Filozofa we Francji, Niemczech, Danii, a przede wszystkim w Rosji. To dzięki jednemu z nich, Henriemu Delaage, w 1880 roku młody paryski lekarz Gerard Encausse (później znany jako Papus), zapoznał się z doktrynami Saint-Martina. W 1884 roku wraz z Augustynem Chaboseau i kilkoma innymi współpracownikami założył mistyczny zakon, który nazwał Ordre Martiniste (Zakon Martynistyczny).
Wkróce potem, Stanislas de Guaita we współpracy z Papusem i Pierre-Augustinem Chaboseau założył w 1888 roku Ordre Kabbalistique de la Rose Croix (Kabalistyczny Zakon Różo-Krzyża). Wtedy to Papus i Chaboseau odkryli, że obaj mieli inicjację martynistyczną przez dwa różne łańcuchy sukcesji związane z Saint-Martinem i jego oryginalnymi uczniami. Papus twierdził, że wszedł w posiadanie oryginalnych pism de Pasqually i otrzymał od swojego przyjaciela Henri Viscount Delaage upoważnienie do udzielania inicjacji w obrządku Saint-Martina. Jednocześnie Encausse zdał sobie sprawę, że w jego łańcuchu sukcesji "brakuje ogniwa" - z tego powodu on i Chaboseau "wymienili inicjacje", aby skonsolidować swoje linie.
Zakon Martynistów założony przez Papusa został zorganizowany jako Loże, podzielone na cztery stopnie:
Spośród nich pierwsze dwa wprowadzają Kandydata w kluczowe koncepcje martynistyczne, podczas gdy trzeci nadaje wtajemniczenie, które Saint-Martin dawał swoim pierwotnym uczniom.
W okresie do II wojny światowej stopień I::L:: lub S::I::IV był wyjątkowo nadawany jako wyróżnienie do stopnia S::I::I:: dla legatów w nowych jurysdykcjach Martynistów, którzy mieli w przyszłości zostać Wielkimi Mistrzami. Późniejsze gałęzie Zakonu Martynistycznego dodały piąty stopnień, I::L:: (Free Initiator / Initiateur Libre), który dawał możliwość inicjowania innych we wszystkich czterech stopniach (nie wymagając istnienia Loży lub Heptady), oraz ustanowienia nowego i niezależnego Zakonu Martynistycznego, a także pełnienie roli legata, przedstawiciela lub Wielkiego Mistrza tego nowego Zakonu:
Mistyczne chrześcijaństwo martynizmu podkreśla fakt, że wszystkie loże otwierają się poprzez wzywanie Yeheshuah (hebr. יהשוה), czyli Pentagramatonu, z dodatkiem hebrajskiej litery Shin, którą po raz pierwszy zasugerował Reuchlin jako kabalistyczny sposób zapisu imienia Jezusa.
Pomimo struktury opartej na lożach, same rytuały nie są podobne do tych na symbolicznych stopniach masonerii. Rytuały mają własną strukturę dramatyczną wypełnioną ezoterycznymi treściami. Niektóre z rytuałów wykazują podobieństwo do egipskiej masonerii Cagliostro i Rytu Szkockiego Rektyfikowanego Willermoza. Oprócz własnych nauk Saint-Martina, zawierają elementy filozofii Martineza de Pasqually'a i odniesienia do Kabały.
Pierwsza wojna światowa była katastrofalna dla Martynizmu. W jej trakcie zginęło wielu przywódców Zakonu, w tym również Papus (pełniąc obowiązki lekarza). Po wojnie Zakon prawie zanikł, a ocaleni członkowie podzielili się na konkurencyjne frakcje. Warto tu nadmienić, że w tym czasie Imperator A.M.O.R.C. Spencer Lewis był legatem jednej z takich gałęzi martynistycznych.
W 1931 r. Augustin Chaboseau (razem z Victorem-Emile'a Michelet i Lucienem Chamuel, dwoma pozostałymi przy życiu członkami pierwotnej Rady Najwyższej w 1891 r.) wskrzesił Zakon, który założył z Papusem. Aby podkreślić różnicę między tradycyjnym Martynizmem a wieloma nowymi grupami, odnowiony Zakon otrzymał nazwę Tradycyjny Zakon Martynistyczny (Ordre Martiniste Traditionnel - OMT lub Traditional Martinist Order - TMO). Victor-Emile Michelet został wybrany na Wielkiego Mistrza, a Augustin Chaboseau zastąpił go po jego śmierci w 1939 r. i kierował Zakonem aż do swojej śmierci w 1946 r.
W 1939 r. Imperator A.M.O.R.C., Ralph Maxwell Lewis, został poproszony przez OMT o rozpowszechnienie Tradycyjnego Zakonu Martynistycznego w USA. Lewis został niezależnym legatem i regionalnym Wielkim Mistrzem OMT. Otrzymał też wszelkie niezbędne upoważnienia i dokumenty wymagane do funkcjonowania Zakonu.
Druga wojna światowa była równie destrukcyjna, jak pierwsza. Reżim nazistowski zniszczył wszystkie grupy "okultystyczne", a wielu Martynistów zginęło w obozach koncentracyjnych. Mimo to OMT (w Europie) i jej amerykański oddział (TMO) przetrwały. TMO działa obecnie w prawie każdym wolnym kraju na świecie pod egidą A.M.O.R.C., choć członkostwo w tej organizacji jest zarezerwowane wyłącznie dla członków Zakonu A.M.O.R.C.
Martynizm w różnych formach rozwija się na całym świecie. Również w Internecie pojawiło się wiele nowych grup przejawiających zainteresowanie Martynizmem.
]]>17 lat temu doświadczyłem różokrzyżowej inicjacji. Byłem wtedy od 6 miesięcy Neofitą i formalnie nie mogłem jej otrzymać. Inicjacja była zapowiedziana, ale pierwszą część przeszedłem o jakieś pół roku za wcześnie. Nie znałem też ani przebiegu inicjacji, ani też istotnych jej elementów.
11.09.2001
godz. 5:45
Pojechałem do Krakowa. Miałem tam coś do zrobienia lub kupienia. Jak zwykle jednak na miejscu włóczyłem się po ulicach i trafiłem na teren świątyni lub zamku. Miejsce było na niewielkim wzniesieniu otoczone murami. Spory plac, a na nim przynajmniej jedna rzeźba przedstawiająca przygniecionego ptaka. Możliwe, że kiedyś była to fontanna. Po drugiej stronie, za rzeźbą stał kościół. Trwało właśnie nabożeństwo. Pamiętam, że kaznodzieja krzyczał coś na różokrzyżowców - chodziło o to, że cały ten teren należał do różokrzyżowców. Z prawej strony kościoła była brama, a za nią dziedziniec wewnętrzny. Obok bramy, na murze, wisiała tablica z napisem
A.M.O.R.C.
Pojawiło się parę osób - część z nich na pewno wjechała tu samochodami. Słyszałem strzępki rozmów - coś o olbrzymach, że "teraz ponownie się rodzą".
W kościele skończyło się nabożeństwo, lub też wyszła procesja, bo ludzie zaczęli wychodzić na plac. Jednocześnie przez bramę obok której wisiała tabliczka "A.M.O.R.C." też wchodziło dużo osób. Niektórzy z nich byli niczym "olbrzymy" o jakich słyszałem wcześniej - wywoływali panikę wśród tych z kościoła. Ludzie uciekali przed nimi i wyglądało to jak zabawa z dziećmi.
Po chwilowym zamieszaniu różokrzyżowcy zostali sami i rozpoczęli imprezę ("agape") - zaczęli od błogosławieństwa. Czułem z nimi więź i tak, jak nie bałem się "olbrzymów", tak oczekiwałem "błogosławieństwa", choć czułem też, że jest tylko "dla swoich" a nie byłem pewien, czy jestem już "swój". Stałem nieco z boku i patrzyłem na ładną kobietę. Chciałem przyciągnąć jej wzrok - wydawała się jakąś ważniejszą osobą. Czułem narastające napięcie na czubku głowy. Rosła też wewnętrzna ekscytacja i radość. Podeszła do mnie jakaś kobieta, inna niż ta, której się przyglądałem, przyjrzała mi się i stwierdziła coś w rodzaju, że "jestem nieodpowiedni". Wtedy zbliżyła się ta pierwsza - "przywódczyni". Spytała, jak długo należę do A.M.O.R.C.. Odpowiedziałem, że od kwietnia. Zastanawiała się chwilę, po czym stwierdziła, że "to co prawda trochę za wcześnie, ale może być". Wtedy podeszły do mnie od tyłu dwie dziewczyny, wśród nich była również ta, która mnie "odrzuciła". Przywódczyni zrobiła wtedy coś, jakby hipnotycznego, ale przy pełnej mojej świadomości. Kazała mi stanąć w pozycji wyprostowanej z rozłożonymi rękoma na boki, dłonie skierowane ku ziemi. Dwie pomocnice wzięły mnie za ramiona i podtrzymywały. Miałem się chyba wznieść do góry. Mimo, że czułem się lekki, nie uniosłem się, choć nogami dotykałem jedynie Ziemi.
Mistrzyni ceremonii przemieniła się - była teraz niczym wróżka, ze spiczastą czapą. Coś mówiła i choć patrzyłem to ogarniała mnie ciemność. Z rozłożonymi rękami zostałem położony na plecach. Widziałem rozgwieżdżony niebo. Nagle ujrzałem "spadające gwiazdy". Było ich sporo i spadały uporządkowane, w szyku. Zatańczyły, zbiły się w gromadę i spadły na mnie. Trwało to chwilę, potem cały świat zaczął wirować, a gdy przestał zaczął się wschód słońca. Czekałem na słońce, ale gdy już miałem je ujrzeć, zjawiła się olbrzymia ilość wilków i przesłoniły widok. Słońce jednak, niczym zza chmur, spoza horyzontu miało za chwilę wznieść się wyżej, ponad nie.
Nagle wszystko przesłonił człowiek, mężczyzna. Trzymał białego psa na smyczy. Wstałem z ziemi. Po lewej stał drugi mężczyzna z psem - Tym razem czarnym. W stronę słońca prowadził korytarz wśród wilków. Chciałem wbiec i roztrącić je wszystkie, aby dostać się do Słońca. Przyszła myśl, że byłoby to niebezpieczne. Wizja powoli ustąpiła. Znów byłem na dziedzińcu. Ludzie bawili się świetnie. Jedli i pili coś czerwonego i fioletowego z podłużnych fiolek. "Mistrzyni" spytała się czy zażywałem ostatnio jakieś leki. Przypomniałem sobie o aspirynie. Podała mi coś w "pałeczkach", co sami jedli.
Obudziłem się.
Uświadomiłem sobie, że cała "ceremonia" była prowadzona tak, jakbym już ją znał. Jakby była tylko formą powtórki tego, co już przeszedłem.
Uświadomiłem sobie, że "inicjacja" nie była jednak pełna. Miała jeszcze część drugą, ale została przerwana - każdy inicjowany w A.M.O.R.C. tego doświadcza...
]]>