Karma Yonten Gyamtso


Ocean Właściwości Buddy

Cnoty boskie - wiara.

Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy Boga] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość. (1 Kor 13,12-13)

Cnota (łac. virtus, gr. ἀρετή - arete) to pozytywna cecha moralna, uważana za najwyższe dobro. Cnoty budują ideał moralny człowieka, bądź też można powiedzieć, że są pewną cechą człowieka, dzięki której przestrzeganie zasad moralnych jest łatwe. Niemal każdy system etyczny zajmował się badaniem natury cech, które uznawał za cnoty. W chrześcijaństwie wyróżniono 7 cnót szczególnie istotnych. Zawierają one 4 cnoty antyczne - roztropność, umiarkowanie, męstwo, sprawiedliwość - oraz 3 cnoty boskie - wiarę nadzieję i miłość. Cnoty boskie stanowią kolejną "trójcę". Medytacja nad nimi okazała się dla mnie wyjątkowo owocna, gdyż każda z cnót zawiera pokłady znaczeniowe, których się nie spodziewałem i idee, które mocno przekraczają ponad to, co zazwyczaj rozumiemy pod tymi nazwami. To właśnie ta medytacja pokazała mi sens medytacji jako takiej. Zdaję sobie sprawę, że stoję na progu oceanu możliwości jakie się za nimi kryją i jestem daleki od wtajemniczenia w te idee, ale moje doświadczenie jakie już osiągnąłem w tym zakresie mówi, że warto iść dalej.

Początek.

Wszystko zaczęło się od mojej dyskusji z dzieckiem:

- Tato, jak to jest z wiarą, no bo niby wierzę, że Bóg jest, ale w sumie to tak nie do końca...

- Co to znaczy, że "wierzysz, ale nie do końca"? - spodziewałem się tu odpowiedzi, w stylu, że jak ktoś się pyta, czy wierzysz, to odpowiadasz tak, ale w gruncie rzeczy to oszukujesz, aby mieć święty spokój. Ale tu drobne zaskoczenie...

- No niby wierzę, ale tak na prawdę to nie wiem, czy On jest, czy też Go niema. I jakie ma to znaczenie, że wierzymy w Boga.

Sprawa więc nie była prosta, bo w sumie dla mnie Bóg jest poza TAK/NIE, poza dualnością, ja sam wierzę, że On jest, ale też równocześnie Go nie ma. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że jednocześnie ani Go nie ma, ani, że Jest. Niestety takie przedstawienie sprawy nie zostałoby zrozumiane, a raczej zostałoby odebrane, jako ucieczka od odpowiedzi.

- Hm... To, że w coś wierzysz, to coś innego niż wiesz. Tylko, gdy nie jesteś czegoś pewna, to możesz w to wierzyć.

- Ale jak można wierzyć w coś, czego nie można potwierdzić? To bez sensu.

- Wiara, to Twój wybór - sama decydujesz, czy w daną rzecz wierzysz, czy też nie. To dzięki wierze możemy osiągać rzeczy, co do jakich nie ma pewności.

- Jak to?

- Np. klasówka. Nie wiesz, czy dostaniesz dobrą ocenę. Ale możesz ją dostać tylko wtedy, gdy uwierzysz, że to możliwe.

- O... Gdyby to było takie łatwe...

- Łatwe nie jest, ale jest konieczne.

- To co, jak uwierzę, to od razu mam 6?

- Oczywiście, że nie. Ale dzięki temu, że uwierzysz dużo łatwiej się uczyć. Jak wierzysz, że możesz dostać 6 to wystarczy tylko znaleźć wszystkie informacje, zapamiętać je i można śmiało iść na klasówkę po 6. Co prawda tu nie wszystko zależy tylko od Ciebie. Może nie znajdziesz wszystkich informacji, może nauczyciel oceni cię nieco gorzej. Ale i tak najpierw musisz sama uwierzyć i zrobić wszystko aby się to spełniło - i wtedy "6" będzie prawdziwa.

- A jak to ma się do Boga?

- Dokładnie tak samo. Najpierw musisz w niego uwierzyć. Potem zrobić wszystko aby Go odnaleźć. A reszta należy do Niego. To On musi zdecydować, czy chce abyś do Niego dotarła. Ale najpierw Ty musisz uwierzyć.

- Hmmm... No tak... Jak uwierzę i zrobię wszystko co mogę, to potem zostanę oceniona i wtedy już nie ode mnie zależy, czy dostanę "6". Ale wiesz tato - "4+" to też bardzo dobra ocena...

Wątpliwości.

Kiedyś spytano Jiddu Krishnamurti:

"Czy wierzysz w Boga?"

Odpowiedział:

"Nie. Nie wierzę. Ja wiem."

Pierwszą rzeczą jaką spotykamy się przy okazji problemu wiary są wątpliwości. Wiara jest możliwa tylko tam, gdzie są wątpliwości. Gdyby ich nie było - nie byłoby wolnej woli, nie byłoby wysiłku. Byłaby jedynie wiedza.

To zrównuje szanse. Dzięki wierze wszyscy mamy jednakowe możliwości aby dotrzeć do Boga. I odrzuca automatyzm.

Wola a wiara.

Moja dyskusja oraz moja argumentacja była dla mnie samego zaskoczeniem. Potem wielokrotnie do tego wracałem i już niewiele do tego mogłem dołożyć, choć konsekwencje tego, że wiara jest funkcją woli, że akt wiary jest aktem wolnej woli, są dość rozległe.

Po pierwsze - wybór. To, czy wierzymy, czy też nie, zależy od naszej decyzji. Jeśli nasza decyzja jest silna, to konsekwencje tego wyboru mogą stać się fundamentem naszego życia. no bo jeśli podjęliśmy decyzję, że "Bóg JEST", to czy może być coś ważniejszego w życiu niż dotarcie do Niego?

Z drugiej strony - podobno nikt bez łaski bożej nie może powiedzieć "ja wierzę". Czyli nasz wybór na "TAK" i wyruszenie na poszukiwania były efektem łaski. To nieco zaskakujące, ale jak zestawimy to z prawdą duchową, która mówi:

Gdy człowiek wyrusza na poszukiwanie Boga, oznacza to, że Bóg już go odnalazł

to odkrywamy jej potwierdzenie.

Odrzucenie łaski.

Oczywiście nasz wybór jest wolny - nie musimy wierzyć. Czasem jest łatwiej odrzucić taki wybór i się nie wysilać. Co wtedy? No - niestety, nie będzie "6".

Zawsze wspominając "Myśli" Pascal-a jego założenie rajskiego życia przyjmowałem jako formę handlu. Ja będę dobrze postępował (zgodnie z zasadami wiary - mojego wyboru) a na koniec dostanę nagrodę, lub po prostu umrę ze spokojnym sumieniem.

Takie ujęcie tematu mocno umniejszało w moich oczach postawę osoby wierzącej. Sytuacja się w moich oczach diametralnie zmieniła, gdy zaakceptowałem fakt, że mój akt wiary jest jedynie aktem akceptacji Bożej Łaski. Teraz to nie jest handel, ale pozytywna odpowiedź na zaproszenie od Boga. To nie my mówimy - no dobra, będę wierzył, ale za to chcę życia wiecznego. To Bóg mówi - mam dla Ciebie dar i aby go dostać, musisz uwierzyć.

Ostateczny sukces.

Zakończenie mojej rozmowy z dzieckiem - bardzo anegdotyczne w gruncie rzeczy - upuściło dużo patosu z całej historii. Ale też dało mi do myślenia.

Ja zawsze taką minimalistyczną postawę odbierałem jako przejaw małej wiary. Jednak gdy wiarę zestawimy z naszą wolą, to nieuchronnie przychodzą na myśl sytuacje w których jesteśmy po prostu słabi, zmęczeni i zniechęceni.

To jest nasz upadek.

Należy jednak pamiętać, że skoro wiara jest związana z naszą wolą to obowiązują tu analogiczne zasady, jak przy korzystaniu z woli.
Wola się wyczerpuje, gdy zbyt intensywnie z niej korzystamy.

Czyli jest możliwa sytuacja, że zabraknie nam wiary w najważniejszym momencie. Czy to oznacza, że nie dostaniemy nic?

Głęboko wierzę, że będziemy mieli dużo czasu aby się poprawić.

Oczywiście, jeśli sami nie zrezygnujemy. Co do tego bez wątpienia mamy prawo.