Karma Yonten Gyamtso


Ocean Właściwości Buddy

"Mewa" - szukając inspiracji.

Inspiracje mają to do siebie, że przychodzą kiedy chcą. Jednak prawdopodobieństwo znalezienia ich w niektórych miejscach jest dużo wyższe. Przez długie lata głównym źródłem inspiracji były dla mnie książki. Nie szukałem ich. Po prostu czytałem wszystko co było na rynku, a większość była po prostu bardzo wartościowa. Wiele się od tamtej pory zmieniło.

Jedną z takich inspirujących książek niewątpliwie jest "Mewa" Richarda Bacha. Głównym bohaterem i tytułową mewą jest Jonathan Livingston Seagull - jest on uosobieniem wszystkich ludzkich pragnień piękna, dobra i doskonałości. Urodził się jako zwykły ptak, otoczony był innymi zwykłymi ptakami i żył w zwykłym ptasim środowisku. Ale to mu nie wystarczało. Ten właśnie element pragnień, poczucia bycia czymś więcej niż przeciętnością jest tym impulsem, który dręczy każdego z duchowych poszukiwaczy. Od pierwszych stron książki czytelnik szukający inspiracji identyfikuje się z tym bohaterem. Przecież każdy poszukiwacz PRAWDY zaczynał swą ścieżkę od takich samych pytań, jak Jonathan: Czy jesteśmy tu tylko po to, aby jeść? Czy istniejemy tylko aby walczyć z innymi? 

Jonathan poświęca swoje życie na odkrycie odpowiedzi na te pytania, a przy okazji stara się je doskonalić - w każdym aspekcie. Jego droga życiowa jest jednak bardzo ciężka - jest ostrzeżeniem: nie będzie satysfakcji z realizowania rzeczy wielkich i wzniosłych, z odkrywania tajemnic życia, z wznoszenia się (w przypadku mewy bardzo dosłownym) ponad chmury codzienności. Nie będzie uznania i pociechy. Ale Jonathan wykazuje niezłomność i wytrwałość - nikt i nic nie mogą go zepchnąć ze ściezki realizacji jego pragnień.

Wreszcie, pod koniec życia, dociera do prawdziwych Tajemnic. Same w sobie są one nagrodą, ale równocześnie są też i bramą do świata, który jest spełnieniem marzeń i odpowiedzią - przynajmniej na część pytań. Struktura całej powieści jest jedną wielką metaforą duchowych poszukiwań, inspiracją do wysiłku i obietnicą nagrody.

Czym jest inspiracja?

Inspiracja to coś, co pomaga nam wydobyć energię z naszego wnętrza. Zazwyczaj poszukujemy energii, która mogłaby nam pomóc coś zrealizować, lub coś przetrwać. 

Inspiracja to przede wszystkim pewnego rodzaju natchnienie twórcze, pod wpływem którego jesteśmy dokonać rzeczy wykraczających poza naszą codzienność. Chciałoby się rzec, że tylko tyle, ale i aż tyle. Bez tego impulsu również moglibyśmy zrobić wszystko, co potrzeba, ale inspiracja wyzwala w nas pokłady energii, które zadziwiają nas samych.

Inspiracja może być jak zapalnik dla bomby - bomba sama w sobie ma całą konieczną energię, ale jednak nie wybucha, dopóki nie zaistnieją ściśle określone okoliczności. Bomba bez zapalnika jest w miarę bezpieczna. Natomiast zapalnik, choć sam w sobie nie zawiera jakoś szczególnie dużo energii, to jednak stwarza dla bomby te konieczne do eksplozji okoliczności. Zapalnik jest więc bardziej niebezpieczny niż bomba...

Z drugiej strony inspiracja to również wpływ wywierany na innych. Modyfikuje ich zachowanie, często w sposób subtelny i delikatny. Zupełnie odmienne działanie niż w przypadku gwałtownego działania zapalnika w bombie. To natchnienie działa praktycznie niezauważenie, skrycie. Coś zauważymy, coś zapamiętamy i ta, często mała i drobna rzecz, zmienia nas od środka. Zmienia nasze postrzeganie świata. Zmienia nasze reakcje i działania. A przez to my zmieniamy innych. Zmieniamy świat.

Inspiracja nie zawsze jest pożądana - wszak wzorujemy się nie tylko na pozytywnych wzorcach. Najczęściej w naszych czasach źródłem inspiracji dla młodych są gwiazdy popkultury, których postępowanie często jest dość odległe od ideału.

Ale bądźmy uczciwi - wzorowanie się na innych to najprostsza, najskuteczniejsza droga do wewnętrznej przemiany. Warto jej spróbować, zwłaszcza, gdy świadomie wybieramy obiekt naszej inspiracji. 

Podobna do inspiracji jest motywacja. Jest ona naszą gotowością do działania. Jest właśnie tym nagromadzeniem energii. To motywacja sprawia, że ogień rozpalony przez inspirację nie wygasa. Ona też pozwala ukierunkować tę wyzwoloną energię na konkretny, wybrany cel.

Ciężko jest jednoznacznie określić co i dlaczego nas inspiruje. Czasami jest to jakiś symbol, a czasami przemyślenie jakiegoś tematu. Nieco lepiej jest z określeniem rzeczy, jakie nas motywują do działania, do wytrwałości. Każdy ma jakieś inne, właściwe sobie czynniki, ale zazwyczaj wiemy, co nam pomaga w pracy, co pozwala wytrwać w postanowieniach.

W poszukiwaniu inspiracji.

Dla mnie podstawowym źródłem inspiracji zawsze były książki.

Kiedyś było dużo prościej - książki pisali ludzie, którzy mieli coś do powiedzenia. Wydawcy wydawali tylko to, co było wartościowe. Wreszcie księgarze z tego, co było dostępne, również wybierali rzeczy najbardziej wartościowe. Dlatego w zasadzie bez ryzyka mogłem kupować czytać wszystko, co tylko było dostępne.

Z biegiem czasu okazało się, że książki, jakie kupuję, nie niosą już tak często tego powiewu wartości co dawniej. Coraz częściej zdarzało się, że książki jedynie wysysały ze mnie emocje dużo obiecując okładką i opisem, a mało dając w swej zawartości. Zniechęciło mnie to do książek. 

W wolnym świecie wolnego rynku, wolnego słowa i rządu pieniądza słowo "wartość" ma już inne znaczenie - głównie finansowe. Autorzy po prostu sprzedawali swoją wiedzę za pieniądze, a książki wzbudzały jedynie pożądliwość wiedzy - chłonąłem ją, choć przestrzeń informacji, jakie w ten sposób otrzymywałem, szybko okazała się skończona. Owszem, wiedza jest przydatna i często pozyskana informacja zapełniała różnorodne luki w mojej wiedzy, ale w pewnym momencie okazało się, że kolejne jej porcje są jak plastry naklejane warstwami na znaną strukturę. 

Przez jakiś czas szukałem innego medium źródłowego dla inspiracji - znalazłem go w filmach. Film ma tą przewagę nad książką, że (o ile nie jest serialem) zajmuje nam dość mało czasu. Przeżycie z bohaterami pewnej historii i wchłonięcie całej treści nie zajmuje z reguły więcej niż 1-2 godziny. W takim wypadku emocjonalne uzależnianie od filmu nie ma sensu. Autorzy skupiają się aby cały przekaz był spójny i zamknięty. Niestety w tak krótkim filmie raczej ciężko przekazać wiedzę zachowując potencjał motywacyjny. Film z natury rzeczy jest dużo bardziej symbolicznym przekazem, ale pozwala chyba być bardziej konkretnym i wyrazistszym medium. Choć całkiem możliwe, że jest tak również z powodów finansowych - z jednej stronie wymaga większych nakładów, więc ostrożniej dobiera się treści, a z drugiej jak już ma się dobry produkt, to łatwiej na nim zarobić.

Powrót książki.

Od kilku lat obserwuję jednak powrót książki. W pewnej mierze jest w tym trochę ze snobistycznego podejścia ("czytam książki, więc jestem inteligentny"). Ale to nie wyjaśnia wszystkiego. Czytanie książki (w porównaniu choćby do oglądania filmu) wymaga sporej dozy koncentracji i odcięcia się od bodźców zewnętrznych. Choć czytaniu książki towarzyszą często emocje, to jednak ich źródłem jest coś wewnątrz nas. Najpierw musimy się wyciszyć aby zrobić miejsce na ten wewnętrzny świat.

Podobną sytuację obserwuje się w dziedzinie muzyki - ludzie zaczynają kupować płyty winylowe aby słuchać muzyki nie na ulicy, ale w domu, na spokojnie, z namaszczeniem. Dla relaksu właśnie. Zauważono też, że w tej formie muzyka daje nieporównywalnie większą satysfakcję - również pod względem jakości. 

W świecie książki również zauważyłem znaczną poprawę jakości. Już nie daje się łatwo przyciągnąć czytelnika krzykliwą okładką. Trzeba zaoferować coś wartościowego.

Powrót "Mewy".

Właśnie do takich refleksji skłoniła mnie "Mewa", która niedawno trafiła ponownie do mnie. Książkę (w elektronicznej wersji) otrzymałem od znajomych z zaznaczeniem "bardzo ciekawa". Interesujące, że miała tytuł "Jonathan Livingston" - coś mi to mówiło...

Gdy zacząłem czytać, to dość szybko zorientowałem się o jaką książkę w istocie chodzi. Odgrzebałem swój drukowany egzemplarz i... Znów pochłonął mnie świat Jonathana.

Ponownie czułem tą samą tęsknotę, te same pragnienia sięgnięcia po coś wartościowego, co przed laty. Znów płynąłem na skrzydłach wiatru ponad chmury, do innych światów. Znów postawiłem sobie odwieczne pytania o sens życia, o nasze przeznaczenie. Tym razem jednak stawiałem je mając w dorobku kilkadziesiąt lat doświadczenia - przeżytych chwil radosnych i smutnych, wzniosłych i tych, o których chciałbym jednak zapomnieć.

Do końca książki dotarłem jednak z dużo większym zrozumieniem, czym jest miłość i współczucie do wszystkich tych, którzy nie czują tego żaru i tej tęsknoty.

Książka nic się nie zestarzała.

W swojej głębi - ja również.