Karma Yonten Gyamtso


Ocean Właściwości Buddy

Boska Trójca

Trójca Święta to centralny dogmat kościołów chrześcijańskich opisujący Jednego Boga w trzech Osobach: Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego. Wszystkie te Osoby mają jedną naturę. Dogmat został zatwierdzony w IV w. po Chrystusie, ale ta idea przewija się od samego początku chrześcijaństwa.

Chrześcijaństwo a Trójca Święta

O Trójcy Świętej w zasadzie nie ma wzmianek w Starym i Nowym Testamencie. Jedynym sensownym odnośnikiem do Niej są słowa Jezusa Chrystusa tuż przed Wniebowstąpieniem:

 „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”
(Mt 28:19 BT)

Ale raczej nie należy tego traktować jak definicję Trójcy Świętej - zostały wyliczone Trzy Osoby, ale z tego zdania ciężko cokolwiek wywnioskować, a już na pewno nie da się wywieść tezy, że to Trzy Osoby Jednego Boga. Niemniej w Nowym Testamencie jest sporo wzmianek o Synu Bożym i Duchu Świętym jako Osobach Boskich.

Pierwsze wzmianki o Trójcy Świętej pojawiają się na początku III w. aby pod koniec IV w. stać się dogmatem. Na problem "ewangeliczny" (niemożność wskazania fundamentów tego dogmatu w Nowym Testamencie, czy też naukach Mistrza z Nazaretu), nakładają się spore zawirowania polityczne związane z jego ogłoszeniem. Sama koncepcja Trójcy Świętej, jako filozoficzna idea, wywodzona jest z koncepcji filozofów greckich (głównie Platona) oraz z triad bóstw Babilonu i Egiptu.

Samotność Boga

Zastanawiając się nad Trójcą Świętą mam w pamięci początek Upaniszad:

Na początku, kiedy On zbadał już wszystko i samego siebie, poznał, że jest sam.
I poczuł strach.

Odtąd zawsze czujemy strach, gdy zostajemy sami.

Ale Wielka Istota pomyślała: "Skoro jestem sam, to czegóż miałbym się lękać?".
Zaprawdę - nie było się czego bać, bowiem tylko gdy jest drugi, pierwszy może być przestraszony.

Obrazuje ten fragment moment, w którym Bóg uzyskuje świadomość Siebie i Swojej wyjątkowej sytuacji. To poetyckie wyobrażenie czegoś, co umyka naszemu pojmowaniu, bo nawet użyte przeze mnie słowo "moment" odnosi się przecież do sekwencyjnej sfery czasu, gdy mamy jakąś chronologię, a przecież dany opis odnosi się do stanu sprzed powstania czasu. Ale gdyby zawiesić istotę tego problemu, to zapewne ten "moment" był tuż po tym jak On pomyślał "JA JESTEM".

Fragment ten z naszej perspektywy może wydawać się opisem kogoś bardzo samotnego. To tak, jakbyśmy znaleźli się w jakiejś totalnej głuszy. Albo na środku oceanu czy też pustyni. Sami. W istocie jest to przerażające.

Jeśli istniała jakakolwiek przyczyna powstania czegokolwiek a w szczególności kolejnych Boskich Osób, to chyba mogłaby to być samotność Pierwszej Istoty. Tak uważam, choć zaznaczam raz jeszcze, że słowo "przyczyna" odnosi się do sekwencji zdarzeń, a nic takiego miejsca nie miało - czas nie istniał.

Czy to wtedy zaczął się...?

Fenomen Stworzenia

Stworzenie było czymś niewyobrażalnym - i trwa do dziś. Gdzieś pomiędzy "JA JESTEM" a "FIAT LUX" pojawia się na arenie Syn Boży. Bóg w pełnej krasie. Bez ubytków. W pełni Swych atrybutów. Tak samo Boski, Osobowy, Stwórczy, jak "JESTEM". Taki sam. A jednak ktoś inny.

Tu też mam problem podobny do tego z czasem: jak to się stało?

To jest oczywiście poza zasłoną poznania, ale jeśli mamy na ten temat gdybać, to możliwe, że Bóg chciał pogadać z kimś, jak równy z równym. Też mam czasem ten problem, więc go doskonale rozumiem. I Stało Się.

Unikam tu celowo słów "stworzył", "powołał", czy jakichkolwiek im podobnych. Z wielu powodów. Jednym z nich jest problem Absolutu. W Absolucie wszystko jest możliwe. Istnieją w nim wszelkie możliwe i niemożliwe do przejawienia rzeczywistości. Wydaje się logicznym, że w takim Absolucie mógł się zjawić "JESTEM". Ale to byłoby równoznaczne ze stwierdzeniem, że Bóg został stworzony przez Absolut. To by oznaczało, że Absolut jest Bogiem, który Stworzył samego siebie. Trochę takie masło maślane. Jednocześnie można śmiało powiedzieć, że Absolut JEST przejawieniem Boga takim samym jak Ojciec.

Mamy więc przejawienie się Absolutu i przejawienie się Ojca, choć możliwe, że chodzi tylko o to, że JESTEM uświadomił sobie swój potencjał (Absolutny potencjał) i swoją osobę (Samoświadomość).

Ale idąc dalej tym tropem, to jedyna różnica przy przejawieniu się Syna Bożego w stosunku do przejawienia się Boga Ojca jest taka, że Bóg Ojciec przejawił się, gdy był jeszcze nieświadomy, a Syn Boży przejawił się przy świadomym Ojcu. Tak więc zdanie "Syn Boży pochodzi od Ojca" ma sens.

Teraz mam wielką ochotę zapytać:

Dlaczego jest tylko jeden Syn Boży?

Wydaje mi się, że Boskim świecie nie ma niczego nadmiarowego. Nie ma dwóch jednakowych ludzi. Ba - nie ma nawet dwóch identycznych płatków śniegu. (Swoją drogą, to akurat powinno być ograniczone...)

Bóg podobno robi zawsze w najbardziej optymalny sposób, więc jeśli coś się w przyrodzie powtarza, to nie dlatego, że są jakieś ograniczenia, ale po prostu nie ma sensu robić danej rzeczy inaczej. Więc jeśli Syn Boży przejawił się przy świadomej obecności Ojca to każdy kolejny byłby identyczny, gdyż każdy musiałby być pełny w swej boskości. A nie ma chyba powodu aby Synów Bożych było na pęczki.

Jednak można tą sprawę przedstawić podobnie jak z Ojcem i Absolutem. Syn Boży przejawił przy świadomości Ojca, ale nie przy swojej. Gdyby więc miał przejawić się kolejny Syn Boży przy świadomości Ojca i Syna to nie byłby w założeniu taki sam jak Syn. I nie byłby już Drugą Osobą, tylko Trzecią Osobą.

Ale czy tak się w sumie nie stało? To przecież definicja Ducha Świętego: pochodzi od Ojca i Syna.

No dobra. Ale to w takim razie dlaczego nie ma Czwartego, Piątego itd???

Hm... Bo choć to już nie byłyby te same Osoby, to jednak powtórzony zostałby ten sam schemat - a to najwyraźniej byłoby już nudne nawet dla Boga...

A zresztą - kto to wie?

Krytyka instytucji Kościoła

Mały głos krytyki - uważam się za chrześcijanina. Bycie katolikiem ma dla mnie ogromną wartość jako miejsce z jakiego wyszedłem, część mojej spuścizny, ale już dawno katolicyzm nie determinuje moich działań. Nie chcę jednak aby to, co piszę odbierać jako odnoszący się wyłącznie do KK, choć piszę to w konkretnym kontekście moich doświadczeń, to zapewne dotyczy to w jakimś stopniu każdego z kościołów - i zapewne nie tylko chrześcijańskich.

Dotyczy to rozważań podobnych do powyższych. Wewnątrz KK takie rozważania są niedopuszczalne. Wielokrotnie spotykałem się z ostracyzmem i niechęcią z tego powodu. Próby poruszenia takich tematów powodują, że jestem postrzegany jako osoba niepewna, podejrzana a na pewno niebezpieczna. Może moje wywody nie są doskonałe, ale czyżby nie wolno było myśleć o Bogu?

Podobno podstawowym zadaniem religii jest głoszenie Prawdy o Bogu. W chrześcijaństwie jest to głoszenie Dobrej Nowiny, że Bóg Jest, jest naszym Ojcem i nas kocha. Skoro tak, to to święte zadanie powinno jeszcze silniej odnosić się do Kościoła jako instytucji o funkcji nauczycielskiej. Nie wiem, ilu z czytelników ma możliwość zweryfikowania tego, co tu teraz piszę, ale kapłani nie mówią za wiele o Bogu. Jak często słyszycie, aby kapłani mówili o Bogu?

OK - w KK jest dużo o Jezusie Chrystusie, jako człowieku. Jego naukach, życiu, śmierci i Zmartwychwstaniu. Ale ile razy w swoim życiu słyszeliście, aby księża mówili o jednej z Boskich Osób albo o Trójcy Świętej jako takiej?

Kiedyś się nad tym zastanawiałem i wyszło, że pamiętam (z całego mojego życia):

  • trzy kazania o Trójcy Świętej, z czego jedno było dla dzieci (całkiem sensowne), jedno na poziomie, a jedno raczej żenujące;
  • jedno o Bogu Ojcu (choć raczej było o naszym postrzeganiu Boga Ojca, no ale na bezrybiu i rak to ryba...);
  • kilka o Duchu Świętym (ok. 5)
  • nie pamiętam żadnego o Synu Bożym (jeszcze raz podkreślam - o Synu Bożym jako Boskiej Osobie a nie o Jezusie Chrystusie jako człowieku.

Aby być rzetelnym dodam, że z czasów szkolnej katechezy zapamiętałem księdza katechetę, który metodycznie, krok po kroku, przedstawiał wszystkie koncepcje Boga, Jego definiowanie przez różne religie i wyjaśniał różnice w relacji do wiary katolickiej. Ale to było dawno i już nie prawda. Moje dzieci uczy katechetka, która straszy piekłem i opowiada o stworzeniu świata w 6 dni.

"Tata, jak to możliwe, że Pan Bóg stworzył świat w 6 dni, w tym i człowiek, skoro dinozaury żyły 60 mln. lat przed człowiekiem?"

Jakie mogą być tego przyczyny? Strach i niewiedza. Żeby o czymś rozmawiać, to trzeba o tym czymś co nieco wiedzieć.

Tak więc sam staram się wypełnić tę lukę w KK, zgodnie z najważniejszym zaleceniem samego KK, w tym, czego mi najbardziej w nim brakuje - wiedzy o Bogu. Zapewne w moim rozumowaniu i poznaniu Boga są błędy, ale nie będzie przemilczenia rzeczy najważniejszych.

Tak więc drogi czytelniku, nie traktuj tego jako prawdy objawionej - o ile nie napiszę, że to takowa;-).